Ostatnie spotkanie w urzędzie miasta w Zakopanem dotyczące planów budowy nowej zakopianki nie tylko pokazało jak wiele niepokoju jest wśród mieszkańców Podhala. Zaczęły się podnosić głosy, że Jedność Tatrzańska, z ramienia której w każdej gminie powiatu tatrzańskiego zasiadają wójtowie, zamiast pomagać mieszkańcom, występuje przeciwko nim.
Czy w takim razie zaufanie jakim obdarzyli samorządowców wyborcy okazało się ponad miarę?
- Gdzie są nasi wójtowie? Poza Stanisławem Ślimakiem z Szaflar nie ma ani jednego z naszych wójtów. Gdzie oni są? Czemu nie przyszli na to spotkanie? - pytał zdenerwowany Mieczysław Dzierzęga. - To my jesteśmy po to, żeby im powiedzieć, gdzie chcemy drogę, a nie oni nam!
Ludzie niezadowoleni byli również, że nawet starosta tatrzański nie zaszczycił swoją obecnością spotkania w urzędzie miasta. Zastępował go wicestarosta Andrzej Skupień.
W tłumie rozległy się nawet okrzyki, że skoro powiat nic nie robi, aby pomóc ludziom, to po co on jest?
- A ta cała Jedność Tatrzańska odwróciła się od ludzi - krzyczeli podhalanie.
Czy zatem Jedność straciła zaufanie wyborców? Zdaniem wicestarosty Andrzeja Skupnia, nic takiego się nie stało.
- Spotkanie miało dotyczyć przebiegu zakopianki w samym Zakopanem. Tymczasem zjawili się ludzie spoza miasta. Wśród nich byli tacy, którzy w listopadowych wyborach też brali udział, ale im się nie powiodło. To był happening, który miał wszystkim dołożyć - uważa Andrzej Skupień. - Nie boimy się, że stracimy popularność, bo stanowisko wójta, czy starosty ma to do siebie, iż trzeba się liczyć z zadowoleniem jak i rozgoryczeniem mieszkańców. Żyjemy w demokracji, dlatego postępujemy tak jak tego życzy sobie większość.
(łb)