Firmy budowlane przeżywają prawdziwą hossę, ale na Podhalu brakuje rąk do pracy.
Z roku na rok na Podhalu zaobserwować można wzrastający boom inwestycyjny. Pojawił się jednak problem z firmami budowlanymi. Do budowlańców, niczym do lekarzy, trzeba się zapisywać w kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Głównym powodem braku rąk do pracy jest emigracja na Zachód.
- Kiedyś to się walczyło o zamówienia. Teraz klienci sami do nas przychodzą. Kalendarz mamy zapełniony już do końca roku. Na siłę nic więcej nie zrobimy. Brakuje ludzi do pracy. Ci wykwalifikowani wyjeżdżają na Zachód za chlebem - mówi Andrzej, właściciel jednej z podhalańskich firm budowlanych, który nie chciał podać swojego nazwiska. - Jak tak dalej pójdzie to już nie będzie miał kto budować.
Problem z brakiem rąk do pracy na budowach jest tak duży, że nawet powiatowy inspektorat nadzoru budowlanego ma problem ze znalezieniem firmy, która zajęłaby się rozbiórką nielegalnie postawionych budynków.
- Udało nam się uzyskać 300 tysięcy złotych z województwa na rozbiórkę samowoli przy ulicy Wincentego Pola. Niestety do przetargu nie przystąpiła żadna firma - mówi Jan Kęsek.
I nie ma się co dziwić, bo przepisy odnośnie do rozbiórki nielegalnych budynków są rygorystyczne.
- Jest tak dużo pracy, że szkoda nam czasu na rozbiórkę samowoli tym bardziej, że wedle przepisów musimy to robić niemal w białych rękawiczkach, aby jak najmniej materiałów się uszkodziło, bo wtedy to nawet właściciel takiej samowoli może nas do sądu podać - mówi Andrzej.
Tymczasem co roku zakopiański nadzór budowlany dostaje około 350 zgłoszeń dotyczących samowoli budowlanych, a ludzi nie przybywa.
Łukasz Bobek