13 marca corocznie, począwszy od 1998 r., spotykają się by wspólnie przeżywać osobiste święto.
Gdy były małe Polska odbudowywała się z powojennych zniszczeń albo wkraczała w etap małej stabilizacji. Kończyły szkoły, ucząc się o przewodniej roli Związku Radzieckiego. Rodziły dzieci w szpitalach, w których nikt nie słyszał o akcji "rodzić po ludzku". Wychowywały je wystając w kolejkach po najpotrzebniejsze rzeczy, a czasem obywając się bez nich. Pracowały w państwowych przedsiębiorstwach. A potem, kiedy dzieci podrosły, a Polska otworzyła się na świat, ruszyły na pierwsze zagraniczne wycieczki - do Watykanu, Grecji, Francji. Państwowe firmy plajtowały, a one traciły prace. Niektóre otworzyły własne interesy. Kobiety czasu transformacji. Polki w tak zwanym średnim wieku plus VAT, jak śmieje się część z nich - tak zaczyna się książka "Karuzela z Krystynami", która ukaże się w najbliższych dniach, a poświęcona jest wszystkim dotychczasowym zjazdom pań o tym imieniu. Prezentacja tej pozycji odbędzie dzisiaj w Zakopanem, gdzie właśnie trwa jubileuszowy, bo dziesiąty zjazd Krystyn.
Wszystko przez książkę
Cała zabawa rozpoczęła się w 1997 w Katowicach. Wtedy Krystyna Bochenek, jeszcze jako dziennikarka radiowa, na antenie Radia Katowice prowadziła audycję "Jak Krystyna z Krystyną", gdzie toczyła dyskusje z Krystyną Kaszubą, ówczesną redaktor naczelną "Twojego stylu".
- Cały cykl audycji zakończył się wydaniem książki na ten temat - wspomina Krystyna Bochenek, główna pomysłodawczyni zjazdów Krystyn. - Pojawił się jednak problem w jaki sposób wypromować tę książkę. No i wówczas wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać do tego dzień 13 marca, czyli imieniny Krystyny.
Pojawił się szalony pomysł, aby na ten dzień zaprosić do Katowic inne Krystyny. Okazało się, że na spotkaniu w Filharmonii Śląskiej zjawiło się ponad 550 pań. Biletem wstępu był dowód osobisty. I karuzela ruszyła.
To prawdziwe wyzwanie
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Od tej pory, co roku, 13 marca organizowane są spotkania Krystyn z całej Polski. Za każdym razem miejscem imprezy jest inne miasto w kraju.
- Teraz każde imieniny to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Trzeba nawiązać kontakt z władzami wybranego miasta, załatwić odpowiednie zezwolenie z policji, straży pożarnej, czy pogotowia. Musimy załatwić noclegi w hotelach, sale w restauracjach, a także miejsca na występy, czy choćby nawet upominki i gadżety - mówi Krystyna Bochenek.
Pracy jest co niemiara tym bardziej, że co roku na huczne imieniny zjawia się ogromna liczba Krystyn. Są wśród nich panie reprezentujące niemal każdy zawód. - Co roku na zjazdach spotykamy lekarki, prawniczki, naukowcy, ale także nauczycielki, emerytki czy gospodynie domowe - zaznacza Krystyna Bochenek.
Na jubileuszowe dziesiąte spotkanie pod Giewontem zapowiedziało się już ponad 800 pań.
Gdyby nie ograniczenie liczby miejsc organizatorzy są pewni, że zjawiłoby się o wiele więcej Krystyn.
Łukasz Bobek