Problemy z sygnalizacją u zbiegu ulic Zamoyskiego i Witkiewicza.
Coraz więcej kierowców narzeka na to, co dzieje się u zbiegu ulic Zamoyskiego i Witkiewicza. Sygnalizacja świetlna od dłuższego czasu działa bezawaryjnie, ale ogromne problemy mają ci, którzy chcą na skrzyżowaniu skręcić w lewo. Wielokrotnie już dochodziło do niebezpiecznych sytuacji.
- Jeżdżę tamtędy praktycznie codziennie - mówi nam Andrzej Nester, kierowca z Zakopanego. - Gdy ustawiam się na ulicy Zamoyskiego na pasie dla samochodów skręcających w lewo, wiem, że będę mieć problemy. Na zielonym świetle muszę bowiem przepuścić wszystkie samochody jadące na wprost z dołu. A jest ich zazwyczaj tyle, że nie mogę skręcić. I włącza się znów czerwone światło. Więc albo stoję kilkanaście minut i trąbią na mnie kierowcy z tyłu, albo zjeżdżam, gdy pali się czerwone światło. Skutki takiej brawury mogą być opłakane. Trzeba coś z tym zrobić.
Pierwsze kroki skierowaliśmy na policję sądząc, że to właśnie drogówka zajmuje się organizacją ruchu. - Takie problemy powinno się zgłaszać zarządcy drogi - wyjaśnia nam Monika Kraśnicka-Broś, rzecznik zakopiańskiej policji. - Potwierdzam, że rzeczywiście taki problem przy sporym ruchu samochodów jest. Ale to nie policja decyduje o tym, jak działają światła sygnalizacyjne na skrzyżowaniu.
Zarządcą drogi w tym miejscu są władze Zakopanego. - Problem jest, ale są małe szanse, aby go rozwiązać - mówi Wojciech Solik, wiceburmistrz Zakopanego. - Podobne kłopoty mają też kierowcy jadący z dołu i chcący skręcić w lewo w ulicę Witkiewicza.
(bol)