Zakopiańscy radni opozycyjni krytykują burmistrza za to, co dzieje się na deptaku w centrum miasta. Jak łatwo się domyślić, chodzi o nielegalny handel, który wciąż jest na Krupówkach wszechobecny. Co ciekawe jednak wśród krytykujących znalazł się Jerzy Zacharko, do niedawna wiceburmistrz Zakopanego. A przecież bałagan i swawola na Krupówkach trwa już od kilku lat.
Nowe władze uspokajają, że na zaprowadzenie porządku potrzeba czasu, bo, niestety, porządki na zakopiańskich Krupówkach to rzecz niełatwa. Ale pierwsze efekty już widać.
Od lat różnymi sposobami wiele osób, i to z całej Polski, usiłuje dostać się na ten popularny deptak i czerpać z niego krociowe zyski. I stąd właśnie wziął się "Bangladesz" w centrum Zakopanego. Opozycja krytykuje za to burmistrza, a ten broni się, że to właśnie poprzednia władza zostawiła mu w spadku to, co można dziś na Krupówkach zobaczyć.
- Ten "Bangladesz" istnieje nie od dzisiaj - podkreśla Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. - Bałagan brał się stąd, że było na to ciche przyzwolenie. A nowy komendant straży miejskiej już się wziął do roboty. Zniknął piesek zbierający pieniądze na kiełbaski, a i strażnicy dorwali w końcu misia spacerującego po deptaku. Zdezorientowany przebieraniec dostał nakaz wyprania brudnego futra i zapowiedziano mu, że na bieżąco będzie badany stan jego trzeźwości. Pierwsze efekty porządków więc już są.
Teraz kolej ma przyjść na przyjezdnych handlarzy, którzy z rozkładanych łóżek czy suszarek na bieliznę sprzedają przysłowiowe mydło i powidło. I oni mają wkrótce podzielić los pieska od kiełbasek, czy białego misia. Ciężkie czasy przyszły więc na nielegalnych handlarzy pod Tatrami.
Niestety, przyroda próżni nie znosi. Ostatnio na deptaku pojawił się nowy pies żebrak.
(bol)