Komornik nie zjawił się na eksmisji.
Wczoraj pani Joanna Bystrowska i jej trójka dzieci kolejny raz bezskutecznie czekała na przybycie komornika i eksmisję. Z rodziną pod Czarną Owcą, zabytkowym budynkiem przy ul. Kościeliskiej w Zakopanem, gdzie pani Joanna ma dom i prowadzi działalność gospodarczą - czekali koledzy z klasy syna pani Bystrowskiej oraz członkowie Grupy Lokalnej "Przeciwko Korupcji" w Zakopanem, na czele z Marią Gruszkową. Komornik, mimo takiego komitetu powitalnego nie przybył, bo jak się dowiedzieliśmy, jest teraz na zwolnieniu lekarskim.
Pani Joanna od kilku już lat walczy o dom. - W 1997 r. przeniosłam stuletnią chałupę na tę działkę, którą dzierżawiłam od zakopiańskiej GS "Samopomoc Chłopska" - przypomina. - Gdy w 2003 r. przez jakiś czas nie płaciłam za dzierżawę, GS zerwał umowę i podpisał nową z Andrzejem Gutem Mostowym oraz Markiem Furmanem.
Ostatecznie działkę kupił Marek Furman.
- Właściciel chce tu postawić dom towarowy, więc moja chałupa mu przeszkadza - wyjaśnia pani Joanna. - Niestety, ja nie mogę domu przenieść na inne miejsce, bo nie zgadza się na to konserwator zabytków. Zaproponowałam sprzedanie domu właścicielowi gruntu, ale on nie chce.
Wczorajsza eksmisja była już kolejną, na którą czeka rodzina pani Joanny. - Wcześniej komornik wyznaczył eksmisję tuż przed Bożym Narodzeniem, ale się nie odbyła - twierdzi pani Joanna. - Każda eksmisja to dla mojej rodziny dwa tygodnie nerwów. Nie możemy spać, jeść.
- To jest psychiczne znęcanie się! Szczególnie, że trwa okres ochronny, gdy nie można eksmitować ludzi - zauważa Maria Gruszkowa.
(hak)