"Sąd" nad promocją Zakopanego.
Brak szeroko pojętej współpracy między zainteresowanymi rozwojem miasta i regionu, niewykorzystanie imprez sportowych jako okazji do promocji miasta, a także przepaść pomiędzy możliwościami budowy pozytywnego wizerunku stolicy polskich Tatr a realnymi posunięciami poprzednich władz samorządowych - tych (i wielu innych) zarzutów pod adresem Biura Promocji Zakopanego wysłuchał jego dyrektor Karol Konarski.
Sprawozdanie z działalności Biura Promocji Zakopanego, jakie podczas środowego posiedzenia Komisji Kultury przedstawił jego dyrektor Karol Konarski, stało się okazją do burzliwej dyskusji o dalszej działalności jednostki podległej magistratowi. Dyrektor zaprezentował historię powstania Biura Promocji oraz sytuację finansową w ostatnich 4 latach. - Założyłem, że będziemy promować miasto przez wydarzenia. Początkowo był to tylko jeden Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich. Teraz biuro realizuje i pozyskuje pieniądze na pięć dużych festiwali, doszedł bowiem Jazzowy, Muzyki Organowej, Muzyki Łuku Karpat i Twórczości Chrześcijańskiej. Do tego dochodzi zeszłoroczny eksperyment z namiotem, stojącym na Równi Krupowej przez cztery miesiące, w którym odbywały się imprezy miejskie i te organizowane przez firmy z zewnątrz. Teraz też podczas ferii stoi tam namiot piwny. Każdego dnia dzieje się w nim coś ciekawego dla turystów - wyliczał Karol Konarski. Dyrektor przypomniał, że przygotowanie tych dużych wydarzeń spoczywa na ośmiu osobach zatrudnionych w Biurze i Centrum Informacji Turystycznej.
Biuro dysponowało coraz większymi przychodami, od 1,4 mln zł w 2003 roku do 2,544 mln w ubiegłym. W tych kwotach znaczną część (od 777 tys. do 1,5 mln zł) stanowią pieniądze z budżetu miasta, pozostałe fundusze pochodziły od sponsorów. Dyrektor zrelacjonował rozwój programów promujących Zakopane w Programie III TVP i pomysł zakopiańskiej telewizji internetowej.
Wiele zarzutów pod adresem źle funkcjonującej promocji wysunął obecny na obradach prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej Andrzej Kawecki. - Nie ma spójnej polityki promocyjnej, zmieniają się dyrektorzy Biura Promocji, burmistrzowie. W promocji powinno się prowadzić badania, czy następuje w wymiarze turystycznym i społecznym zwrot wydanych pieniędzy. Przewidziany na ten rok budżet - 3,5 miliona złotych - to bardzo duża kwota. Na imprezach targowych też trzeba bywać. Mam marzenie, że Zakopane będzie działać... jak czapka Małysza. Aby dostać się z promocją na czapkę najsłynniejszego polskiego skoczka, trzeba wydać sporo pieniędzy. Do tej pory władze miasta nie dawały impulsów do dobrej promocji i wizerunku miasta: zamieniano kosze na śmieci na przydrożne słupki, dziennikarzy nazywano zagrożeniem, odsłaniano pomnik osoby niekoniecznie zasłużonej dla miasta, podczas gdy znalezienie miejskiego szaletu graniczy z cudem, orzekano, że prezydent jest dla miasta personą non grata, a polityka informacyjna o tym, co się w mieście dzieje, jest do luftu - punktował ośmieszające miasto posunięcia władz poprzedniej kadencji prezes TIG.
Drugi z gości obecnych na obradach Maciej Pinkwart przypomniał, że promocja powinna przyciągnąć do Zakopanego turystów, ale też tworzyć dobrą opinię o mieście.
Dotychczasowej działalności Biura Promocji bronił radny Jerzy Zacharko. Przypomniał, że dyrektor uratował Festiwal Organowy, wskrzesił Festiwal Muzyki Łuku Karpat, a jego "oczkiem w głowie" jest Festiwal Jazzowy.
- Już piąty raz słuchamy tych samych narzekań. Przykre, że takie rozmowy się powtarzają. Nie ma z nami przewodniczącego Związku Podhalan, górale przed dwoma laty nie pokazali się w promującym miasto kalendarzu. Jednostki takie jak Biuro Promocji, Tatrzańska Izba Gospodarcza, Centrum Informacji Turystycznej powinny ściśle ze sobą współpracować. Dawniej, gdy odbywał się Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich, wszyscy dekorowali sklepy, hotele. Widać było w całym mieście, że coś się dzieje. Trzeba, żebyśmy wszyscy przyłożyli się do współpracy w promowaniu miasta, a nie stale tylko narzekali - skwitowała dyskusję radna Marzena Mitan-Abel.
(RAV)