Interwencja Słowaków w Brukseli.
Na rejestrację oscypka w Unii Europejskiej trzeba będzie jeszcze poczekać. Komisja Europejska musi najpierw rozpatrzyć pismo, które w sprawie oscypka wpłynęło do Brukseli ze Słowacji.
Tymczasem polska strona już świętowała otrzymanie pierwszej w kraju tzw. chronionej nazwy pochodzenia dla produktu regionalnego. O piśmie Słowaków nic nie wiedziała. Dopiero wczoraj Komisja Europejska powiadomiła o nim stronę polską.
2 lutego upłynął termin, w jakim kraje członkowskie mogły zgłaszać w Brukseli swoje uwagi i ewentualne protesty w sprawie oscypkowego wniosku, złożonego w Brukseli pół roku temu. W tym czasie strona polska nie otrzymała informacji, by jakiekolwiek pisma w tej sprawie wpłynęły do Komisji Europejskiej. -Dowiedziałem się o wszystkim z prasy -mówi Jan Janczy, dyrektor Biura Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz, które jako grupa producencka było oficjalnym wnioskodawcą chronionej nazwy pochodzenia. -Szkoda, że Słowacy nie powiadomili nas wcześniej, bo niektóre sprawy można było wcześniej obgadać, tak jak to między sąsiadami powinno wyglądać - mówi Andrzej Gąsienica-Makowski, starosta powiatu tatrzańskiego.
Pismo Słowaków nie musi jednak spowodować zablokowania wniosku polskiego. Dotyczy ono bowiem porozumienia, jakie zawarły w sprawie sera strony polska i słowacka podczas spotkania, które odbyło się w Krakowie w grudniu 2005 roku.
W owym porozumieniu ustalono, że polski oscypek i słowacki ostiepok, mimo że wytwarzane są w sąsiadujących ze sobą regionach, stanowią dwa różne produkty, i jako takie będą w UE rejestrowane oddzielnie. Strony słowacka i polska zgodziły się wówczas, że sery pomimo bliskości geograficznej miejsca wytwarzania, wspólnego pochodzenia historycznego i wspólnej tradycji stanowią obecnie dwa różne produkty. O ich odrębności decydują istotne różnice wynikające z doboru i proporcji użytych surowców, metody produkcji oraz cech fizycznych i chemicznych produktu końcowego. Strony zgodziły się wówczas, że możliwe jest współistnienie nazw obu serów na rynku.
W najbliższym czasie Komisja Europejska rozpatrzy pismo Słowaków oraz zwróci się do strony polskiej i słowackiej z prośbą o udzielenie wyjaśnień w tej sprawie. Dopiero wówczas okaże się, czy będzie ono miało jakiś wpływ na rejestrację oscypka.
- Myślę, że oscypek sam się obroni. U nas tradycja produkowania oscypka jest większa niż na Słowacji. To Słowacy u nas na jarmarku częściej go kupowali, niż my u nich. Na Słowacji raczej woły się pasło, a nie owce. Oscypek to produkt polski, nie słowacki. Wytwarzało się go w paśmie górskim od Beskidu Śląskiego przez Tatry aż po Pieniny i ziemię limanowską -mówi starosta tatrzański.
(AGN)
Andrzej Gąsienica-Makowski, starosta tatrzański:
- Myślę, że oscypek się obroni
(fot. Agnieszka Szymaszek)