To, że krew jest potrzebna wiadomo nie od dzisiaj. Szpitale na terenie Zakopanego niemal codziennie zużywają kilka litrów krwi w czasie operacji. Wciąż jest jej jednak za mało...
- Cały czas mamy niedobory. Musimy sprowadzać krew z innych punktów - mówi Maria Lambrecht, szefowa zakopiańskiego punktu krwiodawstwa na Kamieńcu.
Problem jest jasny i znany nie od dzisiaj. W Zakopanem brakuje honorowych krwiodawców.
Problem szczególnie ukazała niedzielna akcja zbierania krwi w Zakopanem w czasie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W dwóch punktach, które znajdowały się w Zębie i na Krupówkach zebrano łącznie jedynie 11,5 litrów krwi. Z tego aż 10 litrów przypadło na Ząb, a jedynie 1,5 na Krupówki.
- O ile w Zębie akcja dopisała, to w Zakopanem zupełnie się nie powiodło. Nie było zainteresowania. A ci, którzy chcieli oddać krew, albo byli po wypiciu piwa, albo to turyści obcokrajowcy. A od takich osób nie możemy pobierać krwi - zaznacza Lambrecht.
Z roku na rok sytuacja jest coraz gorsza. W latach ubiegłych taka akcja jeszcze dawała jakieś wyniki. W tym roku to zupełna klapa. - Ludzie powinni w końcu przejrzeć na oczy i zrozumieć, że krew to złoto. Tyczy się to szczególnie rodzin osób, które będą operowane. Jednorazowe oddanie krwi nie zaszkodzi, a może ocalić życie innego człowieka - apeluje Maria Lambrecht. Taka sytuacja zadziwia tym bardziej, jeżeli spojrzymy na inne kraje europejskie. - W Wielkiej Brytanii oddaje się trzy razy więcej krwi, a tam nie ma specjalnych punktów do tego celu przeznaczonych. W Polsce ludzie wiedzą gdzie można oddać krew, a i tak tego nie robią - mówi Lambrecht.
(łb)