Pod dłuższym okresie niemocy nareszcie drogowcy wzięli się w Zakopanem za zapadnięte i popękane studzienki. Na wielu ulicach i chodnikach włazy zapadły się tak bardzo, że stanowią zagrożenie zarówno dla samochodów, jak i pieszych.
Władze miasta zapewniają jednak, że takie przypadki należy zgłaszać i służby komunalne będą takie niespodzianki usuwać. Tak już było m.in. na ulicy Kasprusie, gdzie kilka studzienek czyhało na nieostrożnych kierowców.
Na zapadnięte studzienki w jezdni zwrócili nam uwagę turyści korzystający z aquaparku. Jadąc ulicą Jagiellońską, żeby nie uszkodzić sobie samochodu, trzeba nie lada slalomu pomiędzy zapadniętymi włazami. Zarówno mieszkańcy, jak i turyści żądają więc uporządkowania ulicy, na której ruch teraz jest ogromny.
- W budżecie na ten rok generalnego remontu ul. Jagiellońskiej niestety nie ma - mówi Janusz Majcher, burmistrz miasta. - Na pewno zrobimy tam w tym roku chodniki. To nasz priorytet, jeśli chodzi o wizerunek miasta. A jeśli są tam zapadnięte studzienki, to należy nam to natychmiast zgłaszać. Zlecimy naprawę w ramach prac bieżących.
Urzędnicy apelują, aby informacje o zapadniętych włazach studzienek kanalizacyjnych zgłaszać albo do urzędu miasta albo do spółki komunalnej Tesko.
- To problem prawie każdej ulicy - mówi Wojciech Solik, wiceburmistrz Zakopanego. - Staramy się na bieżąco natychmiast reagować na takie sygnały. Ostatnio zajęliśmy się Kasprusiami.
Problem jednak dotyczy nie tylko dróg, ale i chodników. Piesi często wpadają do popękanych studzienek telekomunikacyjnych. Pieniądze na naprawę są. Trzeba tylko usterki zgłaszać.
(bol)