Wernisaż wystawy zdjęć pamięci Maćka Rysuli - wtorek, 29.08.2017 godz. 19.00, Galeria Antoniego Rząsy, ul. Bogdańskiego 16a
Mija dwadzieścia lat od górskiej śmierci Maćka Rysuli. Zginął 19 lutego 1997 roku w lawinie pod zachodnią ścianą Petit Dru. Obok rodziny i przyjaciół na pogrzeb 26-latka przyszły setki zakopiańczyków wstrząśniętych stratą młodzieńca, który mimo swego wieku odcisnął piętno na ich mieście. Był człowiekiem niezwykle barwnym, który wszędzie, gdzie się pojawił, zjednywał sobie przyjaciół...
Maciej Rysula urodził się w 1970 roku w Zakopanem. Jako nastolatek rozpoczął górką przygodę od kursu speleologicznego, jednak to wspinaczka na powierzchni, szczególnie zimą, najbardziej go zainteresowała. Potrzebował niespełna dziesięciu lat, aby stać się jednym z najwybitniejszych alpinistów swojego pokolenia, choć był przede wszystkim, jak sam podkreślał, taternikiem chadzającym własnym ścieżkami, które wiodły go raczej w stronę zapomnianych szczytów i bezludnych dolin, niż strzelistych turni Morskiego Oka. Rysula należał do ludzi, dla których góry nie są ambicją zmagania się z żywiołem. Umieścił je w życiu pomiędzy wieloma talentami, aby zyskiwały w ich towarzystwie głębszego znaczenia. Był zamiłowanym fotografem, parał się także poezją i reportażem. Choć zostawił po sobie głównie opowieści o wspinaczce, nietrudno zauważyć, że z biegiem czasu coraz mniej wspinał się dla wrażeń, a coraz bardziej po to, aby o tym pisać.
Mija dwadzieścia lat od górskiej śmierci Maćka Rysuli. Zginął 19 lutego 1997 roku w lawinie pod zachodnią ścianą Petit Dru. Obok rodziny i przyjaciół na pogrzeb 26-latka przyszły setki zakopiańczyków wstrząśniętych stratą młodzieńca, który mimo swego wieku odcisnął piętno na ich mieście. Był człowiekiem niezwykle barwnym, który wszędzie, gdzie się pojawił, zjednywał sobie przyjaciół. Pełen przenikliwości i życiowych komplikacji, po góralsku uparty i nieprzenikniony w wyborach i fascynacjach, stawiał rozmówcom i współtowarzyszom wysokie wymagania. Mimo tego lgnęli do niego i młodsi i starsi, ceniąc go chyba za powagę, z jaką traktował swoje pasje i ludzi. Rysula pozostawił po sobie dziesiątki imponujących wspinaczek – prawie zawsze wybieranych według klucza pierwszych przejść, pierwszych przejść polskich, zimowych lub pierwszych powtórzeń - najlepiej z dala od schronisk i utartych ścieżek, w Tatrach, Dolomitach, Alpach i Himalajach. A obok tego góralską skrzynię pełną fotografii, zapisków i wierszy. Imponujący dorobek krótkiego życia. Jak przystało na uduchowionego poetę mawiał zresztą, że śmierć nie będzie w nim miała ostatniego słowa.
|