Korki zaczęły zagrażać zdrowiu i życiu ludzi. Turyści będą musieli jeździć busem lub chodzić.
Zakopane woła o ratunek! Nie może tak być, aby półmilionowy tłum ludzi obsługiwały... trzy karetki! Nie może też tak być – apelują lekarze i toprowcy – by nie mogli dojechać do chorych, rannych i turystów w Tatrach, potrzebujących pomocy, bo całe miasto jest zakorkowane!
Tak było w okresie sylwestrowo-noworocznym, i tak zapowiada się w ferie. – Będzie strefa zero w Zakopanem na czas tych największych najazdów – zapowiada starosta tatrzański, Andrzej Gąsienica Makowski. Popiera go burmistrz Zakopanego, Janusz Majcher.
Ostatni najazd turystów w okresie sylwestrowo-noworocznym spowodował, że całe Zakopane przez kilka dni w godzinach szczytu stało w korkach, a w nich karetki pogotowia ratunkowego, samochody Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, radiowozy policyjne...
– W kilku przypadkach byliśmy o krok od tragedii, bo przez zakorkowane miasto nasze karetki nie mogły się przedrzeć – mówi Sylweriusz Kosiński, wicedyrektor zakopiańskiego szpitala. O mało z powodu korków tych w Zakopanem, i tych na zakopiance nie zmarło dziecko, które podczas zjazdu na oponie na Gubałówce doznało ciężkich obrażeń. Śmigłowiec nie mógł lecieć do Krakowa, bo było już ciemno, a karetka na sygnale jechała... prawie 4 godziny. – W pewnym momencie otrzymałem od załogi karetki dramatyczny telefon, „Rany boskie, co mamy robić? Stoimy w korku, a tlen nam się kończy. Dziecko umiera!” – relacjonuje dyrektor Kosiński.
Jednak nie tylko do Krakowa zakopianką karetki nie mogły dojechać. Lekarze nawet mieli problem, by dotrzeć do rannych narciarzy na Polanie Szymoszkowej, o Bukowinie i Białce nie wspominając!
– Starosta i dyrektor szpitala prosili, wręcz błagali marszałka o dodatkową karetkę, przynajmniej na 3 miesiące, gdy jest u nas największy najazd turystów, by mogła stacjonować w gminie Bukowina, ale nic nie wskórali – wyjaśnia wicedyrektor. Szpital dysponuje 3 karetkami. Jedną na własny koszt uruchomił, a piątą wspomaga go TOPR. – Gdyby nie karetka TOPR, naprawdę doszłoby do tragedii, bo nie dojechalibyśmy na czas – podkreśla Kosiński.
– Z ratowniczego punktu widzenia to, co się działo w tym okresie, to była wręcz katastrofa! – mówi Adam Marasek, ratownik TOPR. – Nie wiem, czy nie trzeba podjąć decyzji, by na ten okres zakazać jazdy samochodami i zorganizować sprawną komunikację. Problem, niestety, nasila się i już w ferie, czyli za tydzień będziemy mieli pod Tatrami powtórkę.
– Może już nie na najbliższe ferie, ale myślę, że na czas takich najazdów, trzeba będzie w Zakopanem utworzyć strefę zero, bez samochodów, i stworzyć specjalną organizację ruchu – obiecuje starosta.
H. Kraczyńska