Osiedle na Choćkowskiem nie ma ani drogi, ani kanalizacji, ani wodociągów.

Od dwudziestu przeszło lat prosili, błagali o drogę do swojego osiedla, tłumaczyli, że nie może do nich dojechać ani karetka, ani straż pożarna, że może dojść do tragedii. I doszło. Przez dwie godziny czekał na brnącego w śniegu lekarza 45-letni ciężko chory mieszkaniec Choćkowskiego, u którego wystąpił krwotok. Mężczyzna zmarł w szpitalu.

Osiedle Choćkowskie to zaledwie 10 chałup, w których mieszka 30 osób, w tym 10 dzieci. Sześcioro z nich chodzi do szkoły. Położone jest na stoku Gubałówki, powyżej hotelu Kasprowy. Nawet niejeden rodowity zakopiańczyk nie wie, gdzie to jest. Nic dziwnego, skoro prowadzi tam latem – polna, błotnista przez większą część roku droga, zimą – wąziutka wydeptana w niemal dwumetrowych zaspach śniegu ścieżynka.

Ludziom żyje się tu bardzo ciężko, choć – jak podkreślają mieszkańcy Choćkowskiego – niewiele trzeba, aby było im trochę lżej. Od ponad 20 lat starają się u kolejnych władz miasta o drogę do swojego osiedla.

– Choć jej utwardzenie już by zmieniło sytuację – żalą się mieszkańcy. Najgorzej, jak dodają, mają dzieci! Codziennie – czy zaspy, czy zawieja –muszą piechotą schodzić do miasta. Najpierw więc idzie ktoś z dorosłych przed nimi, ścieżkę przedeptuje, ciężki tornister dźwiga. Po lekcjach jest to samo – trzeba znowu zejść na dół i je przyprowadzić, bo zostawić, jak mówią rodzice, to strach. Jeszcze gdzie który zostanie na ścieżce...

– Błagamy o utwardzenie drogi – apelowała na jednej z sesji do radnych i burmistrzów Janina Łukaszczyk z Choćkowskiego. – Dwa lata temu wykonany został remont od Budrysówki do domów Romów. Do nas nie może dojechać ani lekarz, ani straż pożarna. W miniony piątek, jak twierdzą mieszkańcy, lekarz i sanitariusz musieli brnąć w śniegu po kolana, by dotrzeć na Choćkowskie do ciężko chorego mężczyzny.

– Najpierw karetka próbowała dojechać, ale udało się jej dotrzec tylko na Ubocz – relacjonuje tragiczne piątkowe wypadki pani Janina. – Następnie lekarz przesiadł się do samochodu TOPR, z napędem na 4 koła. Dojechali do osiedla romskiego. Później lekarz z sanitariuszem przez zaspy brnęli pieszo, a czas uciekał. Potem po chorego przyleciał śmigłowiec, ale nie mógł wylądować, zatem na linach wciągnęto chorego na pokład. Niestety, mężczyzna zmarł.

– Był nieuleczalnie chory, być może jednak, jeżeli zamiast 2 godzin czekałby na ratunek pół godziny, jeszcze by żył – mówi pani Janina. Dodaje, że była po tej tragedii u wiceburmistrza, ale nie usłyszała nic pocieszającego. – Może położą nam płyty z rozebranej innej drogi – wyjaśnia.

Wiceburmistrz Zakopanego Wojciech Solik potwierdza, że jeżeli ruszy w tym roku remont drogi na Zaryckiego, płyty stamtąd zostaną ułożone na drodze na Choćkowskie. Na nic innego, jak twierdzi, w tym roku mieszkańcy nie mogą liczyć.

– Nie wiem, kiedy powstanie tam droga z prawdziwego zdarzenia – zaznacza. – Jeżeli rada miasta zdecyduje, że trzeba sporządzić dokumentację i wykonać drogę na Choćkowskie, ja to zrobię. Nie chcę tu dzielić ludzi, ale musimy wybierać, czy mamy robić drogę do kilku budynków czy Do Samków lub Tetmajera, z której to drogi korzysta mnóstwo osób.

Na wszystko nas nie stać. Wybór między życiem kilku a wygodą wielu jest trudny...

Halina Kraczyńska