Nie tylko Kasina Wielka ma powody do dumy i zadowolenia. Także Zakopane może świętować po sobotnich występach naszych sportowców na zimowych igrzyskach w Vancouver. Drużyna panczenistek niespodziewanie wywalczyła brązowy medal. W decydującym wyścigu Polki, wśród których była Katarzyna Bachleda Curuś z Zakopanego, nie dały szans Amerykankom.
Z historycznego sukcesu pani Katarzyny najbardziej cieszy się jej mąż Jakub Bachleda Curuś. Jak powiedział „Krakowskiej", sobotni wieczór spędził oglądając relację na żywo z Vancouver. To było ogromne przeżycie. - Tętno 200, brakło słów. Gardło boli. To niesamowite. Wierzyliśmy do samego końca, że dadzą radę - opowiada pan Jakub.
Jego żona jechała do Kanady z nastawieniem na to, by zaliczyć dobry występ. - Rozmawiałem z nią zaraz po wyścigu. Jest wniebowzięta - relacjonuje mąż naszej brązowej panczenistki.
- Zdobycie olimpijskiego medalu to jest dla Kasi wypłata za osiemnaście lat treningów.
Z sukcesu mieszkanki Zakopanego cieszą się także jej rodzice w Sanoku, skąd pochodzi. Ale nie tylko najbliższa rodzina tryskała wczoraj humorem. Także w klubach sportowych - obecnym LKS Poroniec i poprzednim AZS Zakopane - fetują osiągnięcie pani Katarzyny. - Jesteśmy szczęśliwi, cieszymy się z jej sukcesu - mówi Krzysztof Całka, prezes AZS Zakopane.
Jakub Bachleda Curuś zdradził nam, że wybiera się przywitać żonę na lotnisku Okęcie w Warszawie. W domu zaś czeka naszą brązową medalistkę rodzinna uroczystość.
Łukasz Bobek