Straż parku miała pełne ręce roboty tego lata. Turyści w te wakacje popełnili sporo grzechów. Strażnicy parku odnotowali jeden przypadek kłusownictwa na terenie TPN.
Starsi turyści wędrujący po tatrzańskich szlakach, którzy jeszcze pamiętają stworzony przed wojną kodeks dobrego zachowania się w Tatrach, tego lata łapali się za głowę na widok bezkarnego tłumu w górach. O żadnych zasadach, które by obowiązywały, nie było mowy. Alkohol, krzyki, rowery na Czerwonych Wierchach, kąpiele w tatrzańskich stawach... Straż parku już dawno nie miała tyle pracy.
Środek lata, szlak w Dolinie Białego. Tłum turystów. Większość trzyma się wyznaczonej ścieżki, ale nie brakuje takich, co za nic mają obowiązujące na terenie chronionym zasady.
– Proszę zobaczyć, co się tutaj dzieje! To woła o pomstę do nieba – wskazywała na ten wędrujący doliną tłum starsza turystka. A hordy dzieciaków wdrapywały się na pobliskie skałki, żeby rodzice mogli zrobić im fajne zdjęcie. Wiele rodzin z dala od szlaku i tłumu rozkładało koc i robiło sobie piknik...
Starsza turystka żałowała, że park nie wprowadza społecznej służby TPN, tak by i ona, jedynie miłośnik przyrody tatrzańskiej i zwolennik jej ochrony mogła zwrócić uwagę tym, którzy np. przebywają poza szlakiem.
Niestety, tegoroczni wakacyjni turyści nie należeli do tych wytrawnych ludzi gór, którzy wiedzą, co wypada na takim terenie, a co nie. Niektóre takie niewłaściwe zachowania starała się korygować, często stosując argument finansowy, straż parku, wspomagana przez straż graniczną, policję i kilka razy przez straż miejską.
– W czasie wakacji ukaraliśmy mandatami 87 osób. W 380 przypadkach pouczyliśmy turystów – podsumowuje wakacyjne kontrole strażników parkowych Edward Wlazło, komendant Straży Ochrony TPN. – Najczęściej karaliśmy lub pouczaliśmy za zaśmiecanie parku, przebywanie poza szlakiem, parkowanie na terenie ochrony ścisłej, wjazd do TPN samochodem, wprowadzenie psów, a nawet kąpiele w stawach.
Turyści, i to nie tylko polscy, ale i duńscy, próbowali pływać w Czarnym Stawie Gąsienicowym, w jeziorach w Dolinie Pięciu Stawów. Za tę przyjemność zapłacili od 100 do 200 zł. Strażnicy, jak przyznaje komendant Wlazło, mieli sporo kłopotu z dwuśladowcami. Na terenie chronionym pojawiali się crossowcy, młodzi ludzie na quadach i rowerzyści. Tych ostatnich – dwóch zakopiańczyków – strażnicy zatrzymali aż na... Czerwonych Wierchach. Wrócili z mandatami po 100 zł każdy.
– Mieliśmy też mnóstwo przypadków wycieczek idących bez przewodnika, którego zastępowały na przykład... zakonnice. Teraz we wrześniu, na szczęście, takie wycieczki są już rzadkością – podkreśla komendant.
Halina Kraczyńska