Parkowcy i policja 300 razy upominali ludzi. Na szlakach dochodzi do kłótni z patrolami.
Zejście z trasy czy szlaku może nas kosztować nawet mandat stu złotowy.
W Tatrach najgorzej zachowują się turyści z Polski. Zatrzymani wykłócają się ze strażnikami, są wulgarni i niegrzeczni. Nagminnie łamią przepisy Skandynawowie, ale ci są uprzejmi i bez słowa płacą mandaty...
Rozpoczęta po raz pierwszy w historii Tatrzańskiego Parku Narodowego akcja „Zero tolerancji” tylko w ciągu stycznia przyniosła rekordową ilość pouczonych i ukaranych turystów, którzy nie stosują się do przepisów obowiązujących na terenie parku i łamią prawo – jak twierdzi Edward Wlazło, komendant Straży Ochrony Parku w TPN.
– Pouczono łącznie około 300 turystów, z czego co piąty został ukarany mandatem karnym. Nałożonych zostało ponad 60 mandatów w wysokości od 50 do 100 złotych – podsumowuje pierwszy miesiąc wspólnej akcji policji i straży parku Augustyn Kubowicz, zastępca komendanta KPP Zakopane. Główne przewinienia turystów, to zjeżdżanie poza wyznaczonymi trasami, szlakami oraz wyrzucanie śmieci.
Jak żartują parkowcy, w akcji „Zero tolerancji” – mimo że straż parku wspomagają w Tatrach antyterroryści – nikt nie strzela do łamiących prawo turystów.
– Najczęściej pouczamy ich, a jedynie w skrajnych przypadkach, gdy turyści ewidentnie złamali prawo, a w dodatku jeszcze idą z nami na „udry”, karzemy mandatem – wyjaśnia komendant Wlazło.
Najgorzej – spośród zatrzymanych na terenie TPN – zachowują się turyści z Warszawy. Mimo że ewidentnie łamią przepisy o ochronie przyrody, uważają, że mają do tego prawo w ramach ich... prawa do wolności i przygody, które ich zdaniem należy im się w Tatrach.
– Wielu turystów wdaje się z patrolami w pyskówkę, obrażają nas, padają wyzwiska. Do rękoczynów na razie nie doszło tylko dlatego, że obok nas jest policja, antyterroryści, i że patrolujący mają nakazaną powściągliwość w takich drażliwych sytuacjach – podkreśla Wlazło. Dodaje, że problemy najczęściej są z tymi bogatymi, z górnej półki, którym wydaje się, że jak mają pieniądze, to im wszystko wolno.
– Niektórzy nie potrafią zrozumieć, że w tej akcji nie chodzi o uprzykrzanie życia turystom w Tatrach, ale przede wszystkim o dobro zwierząt, szczególnie kozicy – tłumaczy Szymon Ziobrowski, prawnik TPN. – Spłoszona nagłym pojawieniem się narciarza w miejscu, gdzie się go nie spodziewa, uciekając brnie w głębokim śniegu, przez co narażona jest na bardzo duży spadek energii. A zimą nie ma gdzie jej uzupełnić. Osłabione zwierzę narażone jest na choroby i ataki drapieżników. Takie spotkanie z narciarzem może doprowadzić kozicę do śmierci.
Jednak akcją „Zero tolerancji” oburzeni są ski-tourowcy, którzy są przekonani, że jest wymierzona przeciwko nim.
– W Tatrach to nie do pomyślenia, żeby za każdym krzakiem czaił się strażnik z mandatem! To powinna być wolna przestrzeń, bez restrykcji! Jak ja niszczę przyrodę, gdy jadę na nartach po metrowej warstwie śniegu – pyta pan Zbigniew, narciarz z Wrocławia. Jak mówią parkowcy, skitourowcy owszem, mogą jeździć po zimowych szlakach, ale nie w terenie, gdzie im nie wolno. Tam są zagrożeniem i dla siebie, i dla zwierząt.
Halina Kraczyńska