Wprowadzenie psa do TPN może kosztować 500 zł. To nie jest żaden straszak na miłośników psów.
Tatrzański Park Narodowy nie jest dla psów. Wiadomo to od dawna. Informują o tym wielkie znaki na każdym wejściu na teren parku. To i tak nie pomaga. W miniony długi weekend w TPN roiło się od turystów z psami na smyczy.
Jak mówi Zbigniew Krzan, wicedyrektor TPN, zakazem wprowadzania psów objęte jest ponad 90 proc. powierzchni Tatr.
– Z psami można jedynie wchodzić do Doliny Lejowej oraz do Chochołowskiej, ale tylko do schroniska – mówi wicedyrektor Krzan. – Gdzie indziej wprowadzanie psów jest zakazane.
Tymczasem z zakazów turyści nic sobie nie robią. Tylko na szlaku na Halę Kondratową w ostatni poniedziałek napotkać można było kilka rodzin spacerujących z małymi pieskami na smyczy. Zdarzały się też większe okazy, jak wilczury.
– A takie coś jest karalne – przypomina Edward Wlazło, komendant straży parku. – Można za to dostać mandat karny od 50 do 500 zł. Zakaz wprowadzania psów reguluje ustawa o ochronie przyrody. Przyrodnicy przypominają, że wycieczka w wyższe partie gór może być stresująca zarówno dla psa, jak i dla innych mieszkańców Tatr.
– Pies bowiem może szczekać albo co gorsza gonić na przykład łanie – wylicza Krzan. – Poza tym jego obecność jest o tyle niebezpieczna, gdyż może on być nosicielem jakichś pasożytów, które z kolei w jego odchodach mogą przedostać się na teren parku. A to może poważnie zaszkodzić zwierzętom żyjącym na terenie parku, których większość jest pod ochroną.
Problem polega jednak na tym, że jest zbyt dużo turystów w parku, zwłaszcza w taki weekend jak ten ostatni, aby każdego miłośnika psa zauważyć i upomnieć.
Łukasz Bobek, hak