Toprowcy obchodzili swój Dzień Ratownika. Trzej kandydaci ratownicy złożyli przysięgę. Wszyscy trzej zgodnie podkreślają, że dla nich naturalną rzeczą – gdy się mieszka w Zakopanem i kocha się góry – jest działalność w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym.
Dodają, że nie boją się ciężkiej i niebezpiecznej służby. Bo jest to służba dla drugiego człowieka. Dlatego w sobotę Rafał Mikler, Marcin Kowalczyk i Marcin Kwiatkowski bez wahania złożyli uroczystą przysięgę na ręce naczelnika TOPR pod słowem honoru, że „póki zdrów jestem, na każde wezwanie naczelnika lub jego zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie, i udam się w góry w celu poszukiwań zaginionego i niesienia mu pomocy (...). Obowiązki swe pełnił będę sumiennie i gorliwie, pamiętając, że od mego postępowania zależnym być może życie ludzkie”.
Święto ratowników, które w tym roku odbyło się w schronisku nad Morskim Okiem, tradycyjnie rozpoczęło się od nabożeństwa. Ratownicy modlili się w intencji swych kolegów, którzy odeszli, m.in. Mieczysława Kołodziejczyka, Zbigniewa Madeyskiego, Jana Kuźmicza, Tadeusza Orłowskiego.
– Modlimy się również o błogosławieństwo dla wszystkich ratowników i ich rodzin, bo one w domu bardziej przeżywają wyprawę niż sami ratownicy biorący w niej udział – mówił podczas mszy św. odprawionej nad Morskim Okiem ksiądz Józef Węgrzyn.
Zanim trzej kandydaci-ratownicy złożyli przysięgę, naczelnik Jan Krzysztof wręczył Adamowi Maraskowi, wieloletniemu swemu zastępcy, który od stycznia przechodzi na emeryturę – statuetkę narciarza. Podziękował mu też za współpracę.
– Od 1974 roku jestem ratownikiem – wspominał Marasek. – Uczestniczyłem w ponad 400 akcjach i wyprawach. Co było najgorsze? Śmierć naszych kolegów, w lawinie, w katastrofie śmigłowca... Ale gdybym miał drugi raz wybierać, wybrałbym ponownie zawód ratownika.
Trzej nowi ratownicy również twierdzą, że nie wybraliby innego zawodu.
– Próbowałem już pracować w swym wyuczonym zawodzie technika hotelarstwa, ale stwierdziłem, że to nie dla mnie. Zbyt ważne są dla mnie góry – śmieje się Marcin Kowalczyk, który złożył przysięgę. – Będąc przewodnikiem, taternikiem, grotołazem, narciarzem, naturalną rzeczą jest, że zostałem ratownikiem. By w pełni się temu poświęcić, zacząłem studia ratownictwa medycznego.
Marcin Kwiatkowski i Rafał Mikler dodają, że skoro się mieszka w Zakopanem i kocha góry to trzeba być ratownikiem! Choć to zawód dla pasjonatów...
Halina Kraczyńska