Zejście ze szlaku może być niebezpieczne dla zbieraczy - można się natknąć na strażników parku, bądź co gorsza na niedźwiedzia.
Deszczowa pogoda nie rozpieszcza turystów w Tatrach. Ale są i tacy, których tegoroczna wrześniowa aura wyjątkowo cieszy. Urodzaj na grzyby jest bowiem w tym roku niebywały. Tatrzańskie lasy zaroiły się od prawdziwków i niestety amatorów zupy grzybowej. Mimo zakazu, smakosze leśnych przysmaków zapuszczają się również na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. To może skończyć się mandatem lub - co gorsza - spotkaniem z niedźwiedziem.
Przepisy swoje a życie swoje
Wchodząc na teren TPN musimy sobie zdawać sprawę, że tak naprawdę nasze zachowanie obwarowane jest licznymi przepisami. Jak łatwo się domyślić są to przede wszystkim zakazy. A te można podzielić na powszechnie znane oraz - powiedzmy - nieco zapomniane.
Generalna zasada obowiązująca we wszystkich parkach narodowych to zakaz schodzenia ze szlaku. Oprócz tego od jakiegoś czasu obowiązuje też zakaz wchodzenia na szlak razem z pieskiem. I te zakazy jakoś już powoli stały się dla nas naturalne i zrozumiałe. Natomiast zupełnie inaczej jest z całkowitym zakazem zbierania w Tatrach dobrodziejstw natury. Dotyczy to więc również jagód, czy grzybów.
Zapaleni grzybiarze
To, że w Tatrach nie można chodzić na grzyby szczególnie dotkliwie dotyka jednak nie turystów a mieszkańców Podhala. To oni uwielbiają wcześnie rano przejść się po lesie z koszyczkiem w nadziei, że uda się upolować kilka prawdziwków.
Przyrodnicy potwierdzają, że w tym roku urodzaj na grzyby jest wyjątkowy. Również wyjątkowo dużo amatorów tego przysmaku zapuszcza się w tatrzańskie lasy.
- To jest nielegalne zbieractwo - podkreśla Paweł Skawiński, dyrektor TPN. - I niestety zdarza się to i u nas. My ze swojej strony bardzo ostro na to reagujemy. Na szczęście nie dochodzi tutaj do sytuacji, że gdzieś w pobliże lasu podjeżdża autokar i ludzie tyralierą idą zbierać grzyby. Tak się zdarza np. w okolicach Zielonej Góry.
To jednak jest zupełnie niezrozumiałe dla górali.
- Jak to nie można? - pyta ze zdziwieniem pani Maria z zakopiańskiej Cyrhli. - Na grzyby do naszych lasów chodziłam już z moją mamą, jak byłam mała. Teraz też się wybieram. Nie śmiecę, niczego nie niszczę, więc nie wiem, dlaczego nie mogłabym dalej zbierać grzybów w parku.
Niebezpieczna profesja
Tymczasem, jak się okazuje, zejście ze szlaku może być nieprzyjemne w skutkach dla zbieraczy. Można się natknąć na strażników parku i słono zapłacić za nasze gusta kulinarne. Co jednak gorsze, można i spotkać np. niedźwiedzia, który na pewno nieprzychylnie potraktuje konkurenta w swojej spiżarni.
- Teren parku nie może być non stop penetrowany przez ludzi - zaznacza Paweł Skawiński. - Musimy dać szansę zwierzynie. Jest tak gęsta sieć szlaków, że nie ma większego pustego terenu, niż dwa kilometry kwadratowe.
Przemysław Bolechowski