Jedna niedźwiedzica z obrożą, trzy młode niedźwiadki i jedna kozica z kolczykiem... Tak wygląda inwigilacja zwierząt żyjących w Tatrzańskim Parku Narodowym. Podsłuchów jeszcze nie ma...

- Kozicy założyliśmy żółty kolczyk. Można powiedzieć - przy okazji - tłumaczy Filip Zięba, specjalista ds. fauny w TPN. - Znaleźliśmy ją chorą. Była w takim stanie, że nie wiadomo było czy przeżyje. Gdy ją podleczyliśmy, zdecydowaliśmy ją oznakować, by prowadzić obserwację. Chcieliśmy wiedzieć czy doszła do zdrowia, jak przebiega jej powrót do naturalnego środowiska, czy jej choroba nie przeszła na inne osobniki.

Parkowcy wystąpili do Głównego Konserwatora Przyrody o założenie młodej kozicy radionadajnika, ten wyraził zgodę jedynie na kolczyk.

- Początkowo, tuż po wypuszczeniu kozicy, więcej za nią chodziliśmy. Teraz raczej są to spotkania przypadkowe - zaznacza Filip Zięba. Ale i z tych przypadkowych obserwacji wynika, że młoda kozica ma się dobrze i po 12 dniach kuracji bez problemu zaaklimatyzowała się w Tatrach. Inaczej jest z niedźwiadkami. One swoje kolczyki dostały "za karę", bo niezbyt dobrze się zachowywały.

- Niedźwiadkom nie możemy założyć obroży, bo one jeszcze rosną. Zdecydowaliśmy więc oznakować je w inny sposób. Założyliśmy trzem niedźwiadkom: dwóm trzylatkom i jednemu dwulatkowi plastikowe kolczyki - wyjaśnia przedstawiciel parku. - Oznakowaliśmy te, które zaczęły podchodzić pod tatrzańskie schroniska, pod kosze ze śmieciami, chodzić wzdłuż szlaków. Był z nimi problem, ale udało się nam zahamować proces synantropizacji (zanik u zwierzęcia naturalnego lęku przed człowiekiem - przyp. red.). Nie obyło się jednak bez klapsów. Niedźwiadki na wiosnę były odstraszane przez parkowców gumowymi kulami.

- Dzięki oznakowaniu młodych niedźwiedzi kolczykami możemy je kontrolować, np. zakładając wokół kontenerów ze śmieciami pastuchy we właściwym momencie, zanim niedźwiadki się do nich dostały - mówi Filip Zięba. - Teraz w parku nie mamy problemów ani z dorosłymi ani z młodymi osobnikami.

(hak)