Z komendantem straży w TPN, Edwardem Wlazło, rozmawia Halina Kraczynska.
Miniony rok był rekordowy, jeśli chodzi o liczbę wejść na teren parku w Tatrach. Jak poradziliśmy sobie, szczególnie w sezonie letnim, z tym nieprzebranym tłumem wędrującym po Tatrach?
Przede wszystkim staraliśmy się nie karać, bo nie jesteśmy policją i nie chcemy tak się ludziom kojarzyć. Edukowaliśmy turystów i pouczaliśmy ich, by szanowali tatrzańską przyrodę. Zastosowaliśmy ponad tysiąc pouczeń.
Ale bez mandatów też się pewnie nie obyło.
Przyjęliśmy jednak taką taktykę, że mandat w Tatrach to ostateczność.
Ile więc tych „ostatecznych" postępowań było w ubiegłym roku?
Nałożyliśmy w ciągu całego ubiegłego roku 253 mandaty karne. Najwyższe mandaty otrzymało pięć osób, niestety, tutejsi, za to, że wywozili śmieci, w dodatku tony, na teren Parku. Każdy z ukaranych zapłacił po tysiąc złotych. To dużo, ale według nas jest to najgorsze przestępstwo - wwożenie na teren chroniony gruzu, pozostałości po remoncie domu.
Czy to jedyne problemy z tutejszymi?
Niestety, nie. Przyłapujemy naszych mieszkańców na poborze z tatrzańskich potoków kamienia otoczaka oraz runa leśnego, czyli na zbieraniu borówek i grzybów. Co, przypominam, jest zabronione w Parku. Niestety, mieszkańcy o tym nie pamiętają albo nie chcą o tym wiedzieć. W ubiegłym roku zatrzymaliśmy dziewiętnastu zbieraczy. Jednego z nich, który uzbierał aż trzy koszyki grzybów, ukaraliśmy trzystuzłotowym mandatem. Zdarzały się też kradzieże drewna.
A jakie najczęściej „grzechy" popełniają turyści w Tatrach?
Długo by tu wymieniać! Mieliśmy aż siedem przypadków nielegalnych wjazdów na quadach i crossach, wjazdy samochodów. Płoszyli kozice, rozpalali ogniska, wspinali się poza wyznaczonymi miejscami, dokarmiali zwierzęta. A ostatnio sportowcy wbiegli przez bramkę i nie zapłacili za bilety wstępu. Sporo problemów mamy z wycieczkami szkolnymi, które idą bez przewodnika. W tych przypadkach kierujemy pisma do szkoły, gminy, kuratorium. Nie karzemy, a tylko pouczamy.
Z tego, co wiem, dostało się też cudzoziemcom.
Owszem, głównie za nielegalne wjazdy samochodami do Morskiego Oka czy do Kuźnic. Musieli zapłacić po pięćset złotych. Ale były też kąpiele w Dolinie Pięciu Stawów, zjazdy na nartach poza szlakiem, w strefie ochrony ścisłej... Podsumowując jednak ten rok, muszę przyznać, że nic poważnego się nie działo.