Straż parku zapowiada ściganie lotników. Jednego takiego udało się parkowi namierzyć. Oni są bardzo cwani. Jedni startują, drudzy stoją na czatach i pilnują.
Niedługo niebo nad Tatrami zapełni się od szybowców, paralotni, lotni, motolotni... Zaczyna się sezon, choć latanie tu jest zabronione. I – jak przypominają parkowcy – traktowane jest jako naruszenie przestrzeni powietrznej nad Tatrzańskim Parkiem Narodowym, za co grozi mandat lub sprawa sądowa.
Niestety, mimo konsekwencji, miłośników tego sportu nie brakuje w Tatrach. Szczególnie upodobali sobie Kasprowy Wierch. I choć sezon na tatrzańskie latanie zacznie się dopiero w połowie maja (trwa do końca września), paralotniarze już w kwietniu, korzystając z pięknej słonecznej pogody, próbowali swych sił na Kasprowym.
– Czy się nie boimy, że zatrzyma nas straż parkowa? Pewnie, że boimy, ale tu na Kasprowym są jedne z lepszych warunków do latania – mówi grupka młodych ludzi, paralotniarzy. Na ich szczęście, akurat wtedy strażnicy parkowi zajęci byli upominaniem narciarzy na Kasprowym. Poza tym, jak wyjaśnia Edward Wlazło, komendant Straży Ochrony Parku, bardzo trudno jest, niestety, ustalić takiego paralotniarza.
– Oni są bardzo cwani – podkreśla komendant Wlazło. – Wnoszą lub nawet wwożą paralotnie na teren Parku, głównie na Kasprowy Wierch, składają i jedni startują, a drudzy stoją na czatach i pilnują, czy naszych strażników nie ma w pobliżu. Jak dodaje komendant, bardzo często zdarza się tak, że paralotniarze startują z terenu TPN, ale lądują na parcelach prywatnych, a ludzie ich chronią. – Nie jesteśmy w stanie ich wyśledzić, nawet przy użyciu lornetki, i ustalić ich danych, żeby potem sprawie nadać bieg i ich ukarać – przyznaje Wlazło.
Paralotniarze jednak nie są aż tak dużym problemem, jak motolotniarze czy paramotolotniarze. Ci wyposażeni są w lotnie z silnikami, które – jak twierdzą parkowcy – płoszą tatrzańską zwierzynę.
– Mamy takiego jednego namierzonego – mówi Stanisław Czubernat, wicedyrektor TPN. – Jest z Zakopanego i lata na paramotolotni. Miał już nawet jedną sprawę, bo w czasie jednego z Pucharów Świata latał nad skocznią i robił zdjęcia. Niestety, spadł mu obiektyw na wybieg, co mogło doprowadzić do tragedii.
Na szczęście, jak mówią parkowcy, nie odnotowują nad Tatrami niekontrolowanych lotów śmigłowców.
Rok temu jedynie ekipa filmowa bez pozwolenia wleciała na niebo TPN. Ukarany został wtedy pilot.
Halina Kraczyńska