Szkodliwy i sprytny owad może prędko zmienić wygląd Tatr.
Jedno z płuc Zakopanego umiera w błyskawicznym tempie – alarmują leśnicy. Całe pasmo gubałowskie zostało zaatakowane przez kornika-drukarza. Jak twierdzi nadleśniczy Roman Latoń z Nadleśnictwa w Nowym Targu, nie ma tam już miejsca, gdzie świerczyna nie byłaby zaatakowana przez tego szkodnika.
Jeszcze w ubiegłym roku na zboczach Gubałówki usychały tylko pojedyncze świerki. Teraz umierają już całe skupiska. Podobnie jest na Orawie. Zdaniem Latonia, obecnie jedynym ratunkiem dla chorych lasów jest zmniejszenie w nich liczby świerków. Podhale czeka wielka przebudowa drzewostanu, inaczej za parę lat to drzewo będzie występowało tylko na... góralskich chałupach.
Do przebudowy przystąpiły już Lasy Państwowe oraz Tatrzański Park Narodowy. – Problem jest w lasach prywatnych, bo właściciele nie bardzo dbają o ich stan – twierdzi nadleśniczy.– Wielu też z nich wyjechało do Ameryki. I nie pozostawiło plenipotencji. Tak się dzieje np w przypadku Gubałówki czy Małego Cichego.
Niestety, walka z kornikiem jest bardzo ciężka, wymagająca systematyczności i sporo zachodu. Trzeba sprawdzać poszczególne drzewa, przyglądać się czy nie ma pod nimi trocinek, które świadczą o tym, że zaatakował je kornik. Zaatakowane drzewa trzeba jak najszybciej wywieźć z lasu. Są one już nie do uratowania, a zarażają swoich sąsiadów. Po dwóch miesiącach ich „lokatorzy” przenoszą się na kolejne drzewa. W dodatku kornik-drukarz rozmnaża się w błyskawicznym tempie. Dotychczas szkodnik miał okres rozrodczy raz w roku, teraz potrafi się powielić aż trzy razy w ciągu roku! – Choć czas rójki jeszcze się nie zaczął, to już mamy pierwsze objawy działalności kornika – podkreśla Zbigniew Krzan, wicedyrektor TPN.
– Drzewa usychają. Przypuszczamy, że i w tym roku, tak jak w ubiegłym, drukarz porządnie zaatakuje. Park, by uodpornić drzewa, w tym roku zamierza wymienić drzewostan w tzw. dolnym reglu (poniżej wysokości 1200 metrów n.p.m.). Na powierzchni ok. 100 hektarów zostaną posadzone buki, jodły, jarzębina.
– Organizujemy 20 maja br. konferencję „Na ratunek lasom”. Chcemy prosić naszych parlamentarzystów, by zadziałali i by rząd uruchomił program wspierający właścicieli prywatnych lasów, np. obniżając ceny sadzonek – mówi nadleśniczy Latoń. Obecnie jedna sadzonka kosztuje 40-50 groszy. Na jeden hektar potrzeba ok. 6 tysięcy sadzonek, co daje kwotę ok. 3 tys. złotych.
Halina Kraczyńska