Za wielkie plecaki i brak wyobraźni.
Kask, uprząż turystyczna, system pętli z absorberem - komplet zabezpieczeń, które turysta może stosować w Tatrach, kosztuje około 500-600 zł. To niewielka cena za uratowanie zdrowia, a niejednokrotnie życia - a można ją zminimalizować, korzystając z wypożyczalni. Niestety, zainteresowanie autoasekuracją jest zerowe.
- Przed rokiem firmowe sklepy HiMountain uruchomiły w Zakopanem wypożyczalnię tego typu sprzętu, ale zainteresowania nie ma. Nikt jeszcze nie skorzystał z tej możliwości. Co więcej, turyści, którzy stosują autoasekurację, przyczepiając się do drabinek, klamer czy łańcuchów, są źle postrzegani przez innych wchodzących na szlaki - informuje Mieczysław Ziach, szef szkoleniowy TOPR.
Ratownicy zachęcają, by samemu zaopatrzyć się przynajmniej w kask. Kosztuje nieco ponad 100 zł, a może ochronić przed spadającymi kamieniami czy urazami odniesionymi w wyniku poślizgu. - Orla Perć postrzegana jest jako najbardziej niebezpieczny szlak w Tatrach, ale wypadki zdarzają się wszędzie, nawet 300 metrów od schroniska. Badając przyczyny tragedii okazuje się, że najwięcej ofiar powoduje poślizgnięcie na płatach śniegu, a także na mokrych lub zalodzonych skałach - wyjaśnia Adam Marasek, zastępca naczelnika TOPR. Kolejne przyczyny śmiertelnych wypadków to pobłądzenia, spadające kamienie, zasłabnięcia, lawiny i zachorowania.
- Nierzadko interweniujemy w przypadkach, gdy w góry idą ludzie w stanie przedzawałowym. Wiele osób zabiera na szlak zbyt duże plecaki. Bardzo utrudniają poruszanie się, sprawiają kłopot na grani, mogą nas wywrócić gdy balansujemy. Dlatego, kto wybiera się na tatrzańskie szlaki, duży plecak powinien zostawić w schronisku, a na trasę zabrać mały, podręczny - radzą ratownicy. Podkreślają, że wypadków nie da się wyeliminować ani sztucznymi zabezpieczeniami, ani rygorystycznymi przepisami. Ważna jest rozwaga i wyobraźnia. Różne sposoby autoasekuracji i zabezpieczeń odgrywają niezmiernie istotną rolę. (RAV)