Przepisy o ratownictwie górskim w Sejmie. Nowe zasady wskażą, kto za co odpowiada.
Turysta, nawet gdy pójdzie w góry pijany i będzie potrzebował pomocy ratowników, za swoją głupotę nie zapłaci ani złotówki. Projekt nowych przepisów o ratownictwie w górach nie daje ratownikom możliwości żądania zwrotu kosztów akcji. Jak mówi Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego – porządkuje on jedynie kwestie ratownictwa.
Szczyt sezonu zimowego. Ratownicy TOPR otrzymują zgłoszenie, że w rejonie Tatrasówki pomocy potrzebuje mężczyzna, który zbyt dużo wypił i do tego zażył sporo środków uspokajających. Do akcji zaangażowano policję, ratowników TOPR, śmigłowiec i skuter. Następny dzień i znowu TOPR wyrusza, tym razem na Kalatówki, do pijanej kobiety, która także zażyła jakieś dziwne tabletki... Takich przypadków, gdy bezmyślność turystów angażuje spore siły ratowników, jest bardzo dużo. I choć w całej Europie – nawet na sąsiedniej Słowacji – akcje w górach są płatne, w Polsce co jakiś czas tylko wraca się do tego pomysłu. Na mówieniu się kończy.
Obecnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych – przy współpracy z TOPR – przygotowało projekt ustawy o ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich. Ma on niedługo trafić do Sejmu. Najprawdopodobniej w przyszłym sezonie zimowym będą już obowiązywać nowe przepisy. Nie są one jednak rewolucją. Przede wszystkim nie wprowadzają odpłatności za akcje TOPR, ani obowiązku ubezpieczenia się. Zaznaczone zostanie jedynie, że osoby, które uprawiają rekreację oraz turystykę górską, robią to na własne ryzyko i odpowiedzialność. – W ogóle nie występowaliśmy o to, by wprowadzać odpłatność za akcje – podkreśla naczelnik Krzysztof. – Projekt ustawy ma na celu przede wszystkim jednoznaczne określenie, kto za co odpowiada. Tak, by sądy mogły należycie ocenić sytuację.
Projekt m.in. wskazuje, że zagwarantować bezpieczeństwo w górach powinny parki narodowe i władze lokalne, a na stokach narciarskich – ich właściciele.
– Nowe przepisy nie oznaczają, że będziemy stawiać barierki na Giewoncie, by turysta nie spadł – tłumaczy Zbigniew Krzan, wicedyrektor TPN. – My musimy przede wszystkim zagwarantować cały system informacyjny w górach.
Halina Kraczyńska