Na remont drogi do Morskiego Oka czekali zarówno turyści, jak i stali mieszkańcy od dawna. Droga, nie dość że naszpikowana dziurami w nawierzchni, to jeszcze w kilku miejscach została znacznie uszczuplona przez osuwiska.
Prace przy osuwiskach rozpoczęto, choć specjaliści nie mają łatwego zadania. Najpierw pod Tatry zawitały rekordowe ulewy, potem okazało się, że prace będą musiały mieć szerszy niż wcześniej sądzono zakres.
Latem na drodze do Morskiego Oka tłumy są porównywalne z zakopiańskimi Krupówkami. Aby przejść z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka trzeba mieć trochę kondycji i samozaparcia, bowiem jest to ok. dziewięciu kilometrów. Co mniej wytrzymali korzystali z transportu konnego, którymi może drogi, to jednak zapewniał w miarę komfortowe warunki podróżowania w stronę Morskiego Oka. Ta popularna droga przedstawia obecnie opłakany widok. Z jednej strony dziury w wiekowym przecież asfalcie a na dodatek potężne osuwiska.
– Nie jest to wizytówka dla regionu – śmieje się Bartosz Sobczak, turysta z Warszawy. – Naprawdę coś z tym trzeba by zrobić. Może nie od razu kostka brukowa, ale coś, żeby nie raziło w krajobrazie. I te osuwiska. Na szczęście po latach starań starostwu udało się zdobyć pieniądze na remont i prace ruszyły.
Drodze nie zaszkodziły ostatnie rekordowe ulewy. – Byłem tam w dniu największych opadów i nic złego się nie działo – zapewnia dr Zbigniew Krzan, wicedyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Już w trakcie prac okazało się, że w niektórych miejscach skała znajduje się pod drogą niżej niż sądzono. Trzeba więc będzie bardziej wkopać się w teren. – Takie rzeczy się zdarzają – zapewnia Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański. – W czasie prac w pewnych miejscach okazało się, że skała, na której trzeba sadowić mur oporowy, jest nieco niżej. Tutaj wszyscy podkreślają, że najważniejsza jest pogoda. Jeśli jesień będzie słoneczna i ciepła to będzie można wykonać sporo roboty. Jeśli nie, część robót przeniesie się na przyszły rok. – Od września droga będzie zamknięta dla ruchu zarówno pieszego, jak i dla wozów – zaznacza starosta tatrzański. – Część prac wymaga zamknięcia drogi. Musimy naprawić osuwiska, bo w przeciwnym wypadku mogłoby dojść kiedyś do tragedii. Co prawda chcemy prace rozłożyć na dwa lata, ale liczę, że uda się w tym roku zrobić jak najwięcej.
Przemysław Bolechowski