Polskie Koleje Linowe obawiają się utrudnień. Narciarze chcą jak najszybciej wyjechać na górę.
Polskie Koleje Linowe chcą modernizować kolej krzesełkową w Kotle Goryczkowym. Byłby to już ostatni etap unowocześniania urządzeń narciarskich w rejonie Kasprowego Wierchu.
Kilka lat temu wymieniono wyciąg w kotle Gąsienicowym, a od kilkunastu dni kursuje nowa kolejka linowa na Kasprowy Wierch. Teraz przyszedł czas na wymianę kolei krzesełkowej wybudowanej jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku. Niestety PKL obawiają się, że załatwianie formalności może potrwać kilka lat.
Narciarze wwożeni na Kasprowy Wierch nową kolejką linową mogą obecnie korzystać z dwóch kolei krzesełkowych w Kotle Gąsienicowym i Goryczkowym.
W pierwszym przypadku już parę lat temu zmodernizowano kolej. Narciarze w Kotle Gąsienicowym mogą korzystać z nowoczesnej kolei krzesełkowej przewożącej na godzinę prawie 2500 osób. Czteroosobowe krzesełka wystarczają, by nie tworzyły się kolejki narciarzy oczekujących na wjazd.
Nieco inaczej jest w Kotle Goryczkowym. Tutaj nadal działa kolej wybudowana w 1970 roku. Dwuosobowe krzesełka mogą wywieźć wciągu godziny zaledwie 700 osób. Jasne jest, że urządzenia te trzeba w najbliższym czasie zmodernizować.
– Mamy takie plany – potwierdza Andrzej Laszczyk, prezes Polskich Kolei Linowych. – Jest już nawet przygotowana dokumentacja w tej sprawie. Ale to temat bardzo trudny, bowiem że by kolej mogła funkcjonować prawidłowo, trzeba nieco zmienić lokalizację stacji dolnej i stacji górnej. Obecne umiejscowienie urządzeń kolejki, jak i trasy nie jest zbyt szczęśliwe. Stąd i konieczność drobnych korekt. Jeśliby się udało, to byłoby z korzyścią dla narciarzy i przyrody, którą można lepiej chronić.
Niestety patrząc na to, ile czasu trzeba było starać się o pozwolenie na modernizację kolejki na Kasprowy Wierch, należy się spodziewać, że proces załatwiania formalności i wszelkich uzgodnień na wyciąg na Goryczkowej może potrwać całe lata. A narciarze czekają.
– To nasza góra – podkreśla szusujący na Kasprowym Andrzej Stawowy z Warszawy. – Jest to jedyne miejsce w Tatrach, gdzie można pojeździć na jednej czy dwóch deskach. Nie żądamy rozbudowy urządzeń. Po prostu je unowocześnijmy. Choć ten skrawek gór udostępnijmy dla narciarzy. Nikt nie chce niszczyć przyrody, chcemy po prostu móc uprawiać nasz ukochany sport i patrzeć na panoramę Tatr.
Kasprowy Wierch to jedno z niewielu, jeśli nie jedyne miejsce w Polsce, gdzie odpowiednie warunki znajdą dla siebie wymagający narciarze.
– Chrońmy przyrodę, ale pozwalajmy też ludziom korzystać z jej walorów – mówią zgodnym chórem miłośnicy białego szaleństwa.
Przemysław Bolechowski