Przewodnicy tatrzańscy: Artur Zwatrzko.
- Góry pozwalają mi w pełni wykorzystać moją energię i sprawność, bo tu toczy się walka ze słabością i przeciwnościami. Tu jest adrenalina i emocje. Oczywiście, uroda krajobrazu, przestrzeń, przyroda też są bardzo ważne - są w pewnym sensie nagrodą za wysiłek włożony w trudną, skalną drogę - wyznaje Artur Zwatrzko.
Urodził się w 1978 r. w Kowarach, gdzie ukończył szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące. Następnie podjął naukę w Studium Medycznym w Cieplicach i został dyplomowanym ratownikiem medycznym. - Urodziłem się i mieszkałem w górach - wspomina. - Dziadek był leśniczym w Karkonoszach, a wujkowie pracowali w górach. Miałem je więc zawsze gdzieś obok i chodzenie po nich było dla mnie czymś naturalnym. Od dziecka jeździłem też na nartach. Pierwszy raz w Tatry przyjechałem jako piętnastolatek. Zrobiłem wtedy zimowe przejście z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów. To był moment, w którym odkryłem dla siebie góry wysokie. W średniej szkole działałem w IV Środowiskowej Drużynie Harcerzy Starszych o przysposobieniu ratowniczo-obronnym. Zajmowaliśmy się w drużynie wszystkim - od udzielania pierwszej pomocy począwszy, na technikach linowych ratowniczo-wspinaczkowych skończywszy. Naszymi instruktorami byli ratownicy GOPR. Zacząłem się wspinać w skałkach. Byłem harcerskim instruktorem surwiwalu. Przez dwa lata skakałem ze spadochronem w Aeroklubie Jeleniogórskim - oddałem 27 skoków. Jeszcze w średniej szkole odbyłem staż kandydacki, a w 1999 r. złożyłem przysięgę ratownika i zostałem członkiem Grupy Karkonoskiej GOPR. Jako nastolatek rozpocząłem współpracę z biurem podróży, które organizowało w Tatrach obozy wędrowne. Byłem przez siedem lat opiekunem grup młodzieżowych. Chodziłem wtedy po szlakach z przewodnikami m.in. Janem Rojem, Robertem Janikiem.
Po ukończeniu studium medycznego przez kilka miesięcy pracował jako ratownik w Grupie Karkonoskiej GOPR, wolny czas przeznaczając na wyprawy górskie m.in. w Dolomity. W 2000 r. zamieszkał na stałe w Zakopanem. Początkowo prowadził na Krupówkach sklep górski, a następnie został etatowym pracownikiem oddziału ratunkowego w pogotowiu zakopiańskiego szpitala. Przepracował tam do końca 2005 r. Ukończył kurs skałkowy PZA i kurs instruktora narciarskiego. Prócz terenów tatrzańskich poznał wspinaczkowo i turystycznie kilka rejonów alpejskich m.in. okolice Grossglocknera i Matterhornu oraz górskie rejony Włoch, Hiszpanii i Andory.
Chcąc zmienić swoje życie zawodowe, zapisał się na kurs przewodnicki i w ubiegłym roku uzyskał uprawnienia przewodnika tatrzańskiego. Równocześnie ukończył kurs instruktorów wspinaczki skałkowej. Dziś prowadzi własną działalność przewodnicką i współpracuje z biurami turystycznymi, organizującymi szkolenia skałkowe oraz letnie i zimowe wycieczki wysokogórskie. Jest członkiem Stowarzyszenia Przewodników Tatrzańskich im. Klimka Bachledy i członkiem kandydatem Stowarzyszenia Europejskich Przewodników Górskich LIDER (w trakcie szkolenia prowadzącego do zdobycia uprawnień międzynarodowych UIMLA).
Lubi fotografować w górach, tworząc w ten sposób własną dokumentację fotograficzną. Część z tych zdjęć publikuje na stronie internetowej.
Pytany o przewodnictwo, odpowiada: - Jestem dopiero na początku zawodowej przewodnickiej drogi. Gdy przez kilka lat opiekowałem się obozami wędrownymi w Tatrach, przewodnicy nauczyli mnie, jak taka praca powinna wyglądać. Dziś staram się moim grupom przekazać to, co sam dzięki innym ludziom w górach przeżyłem. Staram się, aby turyści nie tylko patrzyli na tatrzańskie cuda, ale też by je... przeżywali. Chciałbym, by mieli do nich tak emocjonalny stosunek jak ja, który żyję w nich dzień w dzień pełnią życia.
Tekst i fot. JERZY TAWŁOWICZ