Wiosna z nizin zawitała pod Tatry, a wraz z nią na Święta Wielkanocne przybyli i nizinni „taternicy". Jak to często bywa w takich przypadkach, wielu z nich w góry pokryte jeszcze śniegiem poszło w... letnim odzieniu i bez map.
W Wielką Niedzielę para młodych turystów wędrowała granią Czerwonych Wierchów. Gdy już schodzili przełęczą pod Kopą Kondracką, zjechali po śniegu ok. 80 metrów. Zatrzymali się na kępie trawy. Na szczęście nic poważnego im się nie stało, ale potłukli się na tyle, że nie mogli sami zejść. Zawiadomili centralę TOPR. - Wyleciał po nich śmigłowiec. Z uwagi jednak na wiejący wiatr, śmigłowiec doleciał tylko do schroniska na hali Kondratowej i tam wysadził ratowników, skąd ci podeszli do turystów pieszo. Następnie sprowadzili ich do schroniska - mówi ratownik dyżurny Paweł Nadybal. Turyści nie byli przygotowani do wycieczki. Szli w adidasach. - Jak nam powiedzieli, dwie godziny wcześniej zaręczyli się na Małołączniaku - dodaje dyżurny.
(raz, łb)