W nocy z piątku na sobotę ratownicy TOPR odnaleźli w Tatrach ciała dwóch turystów, którzy zginęli w lawinie pod Bandziochem w rejonie Kotła Mięguszowieckiego. Tragicznie zmarli pochodzili spod Łodzi.
O zaginionych TOPR dowiedział się w piątek o godz. 19. Ratowników zawiadomili inni turyści ze schroniska w Morskim Oku, gdzie mieli nocować zaginieni. Zaniepokoiło ich, że dwaj mężczyźni, mimo zmroku, nie wrócili jeszcze do schroniska.
W wyniku przeprowadzonych z turystami w Morskim Oku rozmów udało się ustalić numery telefonów zaginionych, a także to, że około godziny 13.00 w rejonie Mięguszowieckiego słychać było, iż zeszła lawina.
- Wysyłaliśmy SMS-y na numery telefonów komórkowych zaginionych. Dzwoniliśmy do nich, ale bez odzewu - zaznacza Maciej Pawlikowski, ratownik dyżurny TOPR.
Naczelnik pogotowia Jan Krzysztof podjął decyzję o wysłaniu ratowników w rejon Mięguszowieckiego. W miejsce lawiniska wyszła grupa 11 ratowników z psami. Około północy najpierw natrafiono na plecak, potem znaleziono częściowo przysypane zwłoki. Następnie ratownicy spostrzegli aparat fotograficzny, a potem drugie zwłoki.
Jak zaznaczają ratownicy, ciała były mocno potrzaskane, bo turyści spadli z lawiną około 400 metrów w dół i po drodze uderzali o skały.
Około godz. 2 nad ranem ratownicy zwieźli ciała turystów do schroniska w Morskim Oku, a potem do prosektorium w Zakopanem. Zmarli to 37- i 47-letni mieszkańcy miejscowości Zelów i Ujazd pod Łodzią. Do Zakopanego przyjechali w środę, a wracać mieli w sobotę. Jeden z nich miał doświadczenie w wyprawach wysokogórskich.
W sobotę przed południem do Zakopanego przybyła rodzina jednego z zaginionych, by zidentyfikować ciało.
Turyści spod Łodzi to kolejne ofiary lawin w Tatrach tej zimy. W sumie śnieg zabił w naszych górach już osiem osób. Najtragiczniejsza była lawina z 30 grudnia 2009 roku, która zeszła w rejonie Buli pod Rysami - zginęły pod nią trzy osoby.
Łukasz Bobek