W Tatrach zginęło dwóch taterników z Dolnego Śląska. Wczoraj przed południem ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego znaleźli ich ciała w rejonie Wielkiej Turni.
Zmarli to mieszkańcy Wałbrzycha w wieku ok. 30 lat. TOPR został powiadomiony o zaginionych wczoraj o godz. 3 nad ranem. - Do naszej centrali zadzwoniła pani, u której taternicy mieszkali - mówi Andrzej Maciata, ratownik dyżurny TOPR. - Wyruszając na wyprawę, zostawili jej informację, w jaki rejon Tatr się wybierają. Wyznaczyli godzinę alarmową na północ. Gdy nie wrócili do tego czasu, kobieta zaalarmowała nas - opowiada.
Na poszukiwania ruszyły dwie drużyny ratowników, w sumie sześć osób. Jednak do rana nie udało się odnaleźć mężczyzn. - O godz. 10 wyruszyła kolejna szóstka ratowników, a o godz. 11 wystartował śmigłowiec Sokół - kontynuuje Maciata.
To właśnie załodze śmigłowca udało się wypatrzeć linę na jednej ze ścian. - Podmuch śmigła rozwiał nieco śnieg u stóp ściany, pod którym leżały ciała - opowiada ratownik dyżurny. - Mężczyźni podczas wspinaczki odpadli od ściany - dodaje.
Zwłoki zostały przetransportowane śmigłowcem do Zakopanego. W sumie w akcji ratunkowej uczestniczyło 17 ratowników.
W Tatrach obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego i może wzrosnąć. W wyższych partiach gór pod cienką warstwą świeżego śniegu zalega twardy i zmrożony śnieg, często oblodzony. Ratownicy TOPR odradzają osobom niedoświadczonym wysokogórskie wycieczki.
Łukasz Bobek