Cudzoziemcy niewiele sobie robią z zakazów. Samochodami wjeżdżają na teren TPN. Najczęściej łamali zakaz wjazdu do TPN turyści z Francji, Irlandii i Ukrainy.
Zaczął się najazd turystów na Zakopane i natychmiast pojawiły się problemy, szczególnie w Tatrach. I to z cudzoziemcami. Nie ma dnia, aby nie zatrzymywano samochodów nielegalnie wjeżdżających na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. Najgorzej było w okresie noworocznym.
- Zatrzymaliśmy wtedy ponad dwieście samochodów - podsumowuje Edward Wlazło, komendant Straży Ochrony Parku w TPN. - Wielu turystów, zwłaszcza cudzoziemców, uważa, że jak są bogaci, to wszystko im wolno, że mogą łamać zakazy obowiązujące u nas w kraju, bo najwyżej zapłacą karę.
Może dlatego wielu zagranicznych gości zdecydowało urozmaicić sobie pobyt noworoczny i pozwiedzać Tatry... zza szyby samochodu. Tłumaczą się tym, że nic nie wiedzą o zakazie, bo informacje są tylko po... polsku i angielsku.
- Sporo turystów z Francji, Irlandii, Anglii i Szwajcarii wjechało na teren Parku - informuje Wlazło.
Ostatnio dołączyli do nich goście zza wschodniej granicy.
- Siedem samochodów, w tym cztery ukraińskie, wieczorem po zamknięciu wejścia do parku na Palenicy Białczańskiej (wjechały na drogę do Morskiego, gdy wjazdu nie pilnował dróżnik, a szlaban otwiera się bez problemów - przyp. red.) wjechało aż pod samo schronisko w Morskim Oku - mówi komendant. - Powiadomił nas o tym turysta wracający znad Morskiego Oka. Natychmiast zjawił się tam nasz patrol. Gdy zapytaliśmy Ukraińców, dlaczego wjechali na teren chroniony, usłyszeliśmy od jednego z nich, że on tu do nas jak prezydent przyjechał! Po rosyjsku odpowiedziałem mu, że skoro jak prezydent przyjechał, zapłaci za to jak prezydent!
Każdy kierowca z siedmiu zaparkowanych pod schroniskiem aut zapłacił po 300 zł mandatu.
- Morskie Oko jest terenem szczególnie chronionym, gdzie wjazd odbywa się tylko za specjalnym pozwoleniem dyrektora TPN, dlatego zdecydowaliśmy, że mandat będzie wyższy, ale zgodny z literą prawa - wyjaśnia szef straży. - Za nielegalny wjazd do Kuźnic kierowcy płacili od 50 do 100 zł. Ukraińcy byli gośćmi z górnej półki. Dla nich 300 zł to była śmieszna kwota.
Kierowcy mówią, że warto ryzykować. - Jak mam zapłacić za przejazd koniem 45 zł za osobę, to wyjdzie mi prawie tyle co mandat - śmieje się Andrzej, turysta z Wrocławia.
Halina Kraczyńska