Na terenie TPN poluje kilkunastu kłusowników. Walczą z nimi straż TPN, policja i Straż Graniczna.
Kłusujący na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego nie mogą czuć się bezkarni. O każdej porze dnia czekają na nich w tatrzańskich lasach brygady antykłusownicze z noktowizorami i kamerami termowizyjnymi oraz na podczerwień. Straż Parku, na czele której stanął śledczy z krakowskiej żandarmerii, zwarła szyki z policją i Strażą Graniczną.
Na Podtatrzu kłusownictwo ma swoje długie i dość silne w niektórych miejscowościach czy rodzinach tradycje. Bo to dziad na „polowacke” szedł, ojciec, to i syn także musi. Są też i tacy, którzy robią to dla sportu i pieniędzy. W wielu góralskich chałupach i knajpach można zobaczyć wiszące na ścianach trofea – poroże saren, jeleni, skóry z kozic. Niestety, jak mówią pracownicy Parku, dopóki nie złapią kogoś na gorącym uczynku, nie są wstanie udowodnić kłusownictwa. Najczęściej ludzie tłumaczą się, że to scheda odziedziczona po dziadku, że ktoś z rodziny przywiózł w prezencie.
Jak mówi Edward Wlazło, komendant Straży Ochrony Parku w Tatrzańskim Parku Narodowym, kłusownicy polują na wszystko, na świstaka, kozicę, sarnę, jelenia. Gdyby mieli okazję, skłusowaliby nawet niedźwiedzia. Miesiąc temu w okolicy Zgorzeliska znaleziona została ranna łania. – Ktoś do niej strzelił dwa razy z broni palnej, ale uciekła. Padła jednak z wycieńczenia – mówi komendant. Policjanci z sekcji kryminalnej KPP w Zakopanem zabezpieczyli ślady. Sprawa trafiła do prokuratury. Prędzej czy później, zdaniem Pracowników TPN, zabójca łani wpadnie.
– Owszem, jest problem z kłusownictwem, ale naprawdę robimy wszystko, co możliwe, żeby to zjawisko ukrócić – zaznacza szef parkowych strażników. – Dzięki pomocy policji i Straży Granicznej i ich nowoczesnemu sprzętowi, m.in. kamerom na podczerwień czy termowizyjnym, walka z kłusownikami zaczyna przynosić efekty. Coraz mniej mamy przypadków zabijania zwierzyny na terenie TPN. Nasze brygady antykłusownicze obserwują dany teren przez cały dzień, nawet w nocy. Zagęściliśmy także patrole, jest ich więcej i chodzą częściej. Kłusownicy nie mogą czuć się bezkarni.
Strażnicy parkowi sporządzili wykaz z nazwiskami kłusowników. – Na naszym terenie działa ich kilkunastu. Wszyscy to miejscowi, przeważnie z Zakopanego, Poronina i Bukowiny Tatrzańskiej. Działają indywidualnie. Wiemy o nich wszystko, tak więc muszą się mieć na baczności – ostrzega komendant.
Niestety, jak zaraz dodaje, wiedzieć, że ktoś jest kłusownikiem, a udowodnić mu to – to dwie różne sprawy.
Nie tylko bowiem strażnicy znają doskonale teren, wiedzą, gdzie może wystąpić zagrożenie i korzystają z nowoczesnego sprzętu. Kłusownicy także stają się coraz bardziej przebiegli i sprytni, i coraz rzadziej używają wnyków czy sideł. – Oni również posługują się wyspecjalizowanym sprzętem, na przykład kuszami, bronią z tłumikiem – wyjaśnia komendant Wlazło.
Nie jest to więc łatwy przeciwnik. Jednak, jak ma nadzieję szef Straży ochrony Parku, dzięki wzmożonym patrolom brygad antykłusowniczych – do pokonania. W Tatrzańskim Parku Narodowym problem z kłusownictwem nie polega na tym, że działa tam dużo kłusowników, ale że zabijają oni gatunki objęte ochroną, rzadkie w górach.
H. Kraczyńska