Morskie Oko oblężone jest na sylwestra. W Murowańcu bez rezerwacji nie ma szans.
Myśląc o świętach Bożego Narodzenia zapewne większość z nas wyobraża sobie wigilijny stół, suto zastawiony potrawami, a wokół niego nasi bliscy. Tak bowiem jest w większości polskich rodzin. Są jednak i tacy, którzy decydują się spędzić święta i sylwestra w tatrzańskich schroniskach.
Podobnie jak w lecie, tak i zimą schronisko w Morskim Oku jest bardzo popularne wśród turystów. Natężenie ruchu turystycznego jest oczywiście dużo mniejsze niż latem. Z roku na rok jednak wiele osób rezerwuje sobie miejsce w schronisku, aby tak właśnie spędzić święta czy powitać Nowy Rok.
– Bardziej popularny u nas jest sylwester niż święta –mówią pracownicy schroniska.
Każdego roku jednak w domu nad Morskim Okiem czeka na gości skromna wigilia. Jest kolacja z opłatkiem, chociaż większość turystów i tak przywozi ze sobą swoje dania.
Morskie Oko przeżywa oblężenie dopiero po świętach, tuż przed sylwestrem. Na tę noc strojona jest sala schroniska. Nie gra co prawda jak dawniej kapela góralska, ale jest muzyka z płyt. Gdy na zegarach stuknie północ, wszyscy wychodzą na zewnątrz, składają sobie życzenia na grubej tafli lodu jeziora.
Goście schroniska w Dolinie Roztoki sami muszą zorganizować sobie wigilię. Siadają w jadalni wszyscy razem, spożywają kolację, grają na gitarach i śpiewają. Podobna atmosfera panuje w noc sylwestrową.
– Czasami organizują sobie zjazdy na nartach z pochodniami – mówi Marek Pawłowski, pracownik schroniska i ratownik górski.
Czasami zdarza się jednak, podobnie jak na wielu innych imprezach w Polsce tej nocy, że goście trochę przesadzą z alkoholem.
Kilka lat temu jedna pani z Gdańska bawiła się tak dobrze, że postanowiła zatańczyć na zewnątrz schroniska.
– Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przy kilkumetrowych zaspach i temperaturze minus 22 stopni tańczyła rozebrana do pasa – wspomina Pawłowski.
W ostatnich latach szczególnie turyści z Warszawy i wybrzeża upodobali sobie schronisko Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Bez uprzedniej rezerwacji o spędzeniu sylwestra w Murowańcu nie ma co marzyć.
Dawniej, gdy wybiła północ w wigilijną noc, wszyscy turyści wsiadali do auta ciężarowego, które zwoziło ich na pasterkę do kościoła na Wiktorówkach, a potem znowu wracali do Murowańca.
Gdy zaś wybije północ w ostatnią noc starego roku, wszyscy witają Nowy Rok na zewnątrz schroniska.
– Bardzo często idziemy na przełęcz, skąd widać Zakopane i strzelające fajerwerki. Niektórzy wybierają się nad Czarny Staw i tam składają sobie życzenia – wspominają pracownicy Murowańca.
Łukasz Bobek