Przewodnicy tatrzańscy: Piotr Skonecki.
- Góry wciągnęły mnie nie wiadomo kiedy - to jest tak: nagle uświadamiasz sobie, że do tych gór należysz, bo one przecież były zawsze w twoim życiu. Czujesz się częścią tych gór, ich krajobrazu, przyrody, kolorów, dźwięków i zapachów. Odbierasz je wszystkimi zmysłami i w nich właśnie odnajdujesz radość i spokój wewnętrzny - wyznaje Piotr Skonecki.
Urodził się w 1970 r. w Zakopanem. Tu ukończył Liceum Ogólnokształcące oraz dwuletnie Studium Obsługi Ruchu Turystycznego. Następnie podjął studia na krakowskiej Akademii Rolniczej, lecz po roku je przerwał. Wrócił do Zakopanego i rozpoczął naukę w Kolegium Języków Obcych. - Naukę w kolegium też przerwałem - opowiada - by pojechać na dwa i pół roku do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie ukończył kolegium, po czym rozpoczął pracę pedagogiczną w Liceum Ogólnokształcącym w Zakopanem. Kontynuował naukę, studiując zaocznie filologię angielską na Uniwersytecie Śląskim (dyplom w 2000 r.). Jako nauczyciel języka angielskiego pracował w zakopiańskich szkołach do 2004 r. - Na łatwe wycieczki w góry chodziłem od dziecka z rodzicami, były więc od zawsze obecne w moim życiu - wspomina. - W liceum zaczęliśmy z kolegami robić trudniejsze trasy. Miał na to wpływ również mój nauczyciel Apoloniusz Rajwa, który zachęcał i prowadził nas w góry. Wtedy zaczęły się pierwsze wspinaczki, najpierw na skałkach, a potem na poważniejszych drogach. W 1987 r., jeszcze przed maturą, zostałem członkiem Klubu Wysokogórskiego. Będąc w Stanach Zjednoczonych pracowałem w kompleksie wspinaczkowym w Nowym Jorku. Wspinałem się m.in. w Górach Skalistych i innych rejonach Kolorado, Arizonie oraz na wieżach pustynnych w Utah. Fascynowały mnie krajobrazy i egzotyczna przyroda. Po powrocie do kraju kontynuowałem wspinaczki w Tatrach. Przechodziłem różne etapy: od sportowej fascynacji do traktowania wspinaczki jako sposobu na zwiedzanie gór i wchodzenia na wymarzone szczyty. W 1995 r. zostałem członkiem kandydatem TOPR. Po ukończeniu szkolenia w 1999 r. złożyłem przysięgę ratownika. W tym samym okresie zacząłem się pasjonować narciarstwem wysokogórskim. Jako młody chłopiec marzyłem, że kiedyś będę przewodnikiem tatrzańskim. Po latach zrealizowałem ten pomysł. Lubię pracę z ludźmi, a jako pedagog nie realizowałem się tak, jakbym pragnął. Postanowiłem więc swoje górskie pasje połączyć z zawodem i rozpocząłem kurs przewodnicki.
Po zdaniu egzaminów w 2003 r. uzyskał uprawnienia przewodnika tatrzańskiego. Dziś jest członkiem Stowarzyszenia Przewodników Tatrzańskich im. Klimka Bachledy i prowadzi własną działalność przewodnicką. Narciarsko i turystycznie poznał m.in. Czarnohorę i kilka rejonów Alp. Uwielbia turystykę - zwiedził Francję, Włochy, Niemcy, Wielką Brytanię, Austrię, Chorwację. Pasjonują go języki obce. Włada biegle angielskim i niemieckim, ale cieszy go też kontakt z innymi językami (włoskim, francuskim, hiszpańskim). Od lat fotografuje na górskich i turystycznych szlakach, tworząc dokumentację na własne potrzeby. Publikuje teksty górskie w Informatorze Zakopiańskim i parafialnej gazetce "Echa spod Giewontu". Dla Informatora robi też tłumaczenia.
Pytany o pracę przewodnika mówi: - W pracy przewodnickiej, poza zapewnieniem bezpieczeństwa w górach, istotne jest wprowadzenie dobrej, przyjaznej atmosfery. Ludzie wchodząc w góry, powinni czuć opiekę i sympatię przewodnika, jak również mieć poczucie, że właśnie uczestniczą w ciekawej, fascynującej górskiej przygodzie. Wprawdzie górski krajobraz sam swoją urodą taką atmosferę stwarza, ale rolą prowadzącego jest zadbanie o dobre samopoczucie prowadzonych przez siebie ludzie, a także o to, by wracali z gór bogatsi o nowe wrażenia, zadowoleni i szczęśliwi.
Tekst iu fot. JERZY TAWłOWICZ