E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Nowiny
 Przegląd prasy i nowin
   Zakopane
   Tatry
   Podhale
   Kultura
   Narty
Felietony
Opowiadania
Multimedia
Gastronomia
Fotoreportaże
Dziennikarze PPWSZ
Kalendarz imprez
Pogoda/kamery
Ogłoszenia
Forum dyskusyjne
Redakcja
 Reklama
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane
 nawigacja:  Z-ne.pl » Portal Zakopiański

Tatry
Przewodnictwo w genach
 dodano: 8 Marca 2007    (źródło: Dziennik Polski - www.dziennik.krakow.pl - 2007/03/08)

Przewodnicy tatrzańscy: Kazimierz Trzebunia.

- W góry zawsze ciągnęła mnie ich uroda. Jestem estetą, więc atrakcją są dla mnie widoki górskie, zmienność krajobrazu, drobiazgi, detale. Nie muszę do tych zachwytów dorabiać żadnych dodatkowych teorii. Po prostu pragnę być w górach, bo jest mi to do szczęścia potrzebne - wyznaje Kazimierz Trzebunia.


Urodził się w 1943 r. w Zakopanem. Jego wujkiem był znany przewodnik Tadek Gąsienica-Giewont, twierdzi więc, że górskie przewodnictwo ma w genach. W Zakopanem ukończył Zasadniczą Szkołę Zawodową, a następnie Technikum Budowlane w Krakowie. Po maturze wrócił do Zakopanego i podjął pracę w PBO "Podhale". - W 1977 r. znudziło mi się budownictwo, zacząłem więc zawodowo pracować przy organizacji imprez sportowych - opowiada. - Początkowo na etacie w Ośrodku Sportu i Rekreacji "HYR", a po jego likwidacji w Miejskim Ośrodku Sportu. Przepracowałem tak do 2000 r., czyli do przejścia na emeryturę. Od dziecka ciągnęło mnie w góry. Kilka wycieczek zrobiłem z ojcem, ale szybko się usamodzielniłem i chodziłem po Tatrach sam. Od dziecka jeździłem też na nartach. Mając 10 lat, zostałem członkiem klubu AZS w Zakopanem i przez kilka kolejnych lat uprawiałem narciarstwo biegowe. Z kolegami jeszcze w szkole podstawowej bawiliśmy się też w chodzenie po skałkach w dolinkach reglowych. Już jako nastolatek zacząłem poznawać Tatry coraz dokładniej, wchodząc na wiele szczytów - również tych, na które nie prowadziły znakowane ścieżki, ale zawsze traktowałem to jako turystykę, nigdy nie zrobiłem kursu wspinaczkowego i nie byłem członkiem klubu wysokogórskiego. Byłem jedynie aktywnym członkiem PTTK - w latach 60. reaktywowałem Koło PTTK w PBO "Podhale". Jednak po kilkunastu latach takiej turystyki postanowiłem moją wiedzę i umiejętności poszerzyć oraz nieco uporządkować. Zapisałem się więc na kurs przewodnicki.

W 1974 r. uzyskał uprawnienia przewodnika tatrzańskiego. Opracował na potrzeby swojego kursu szczegółową mapę graniową Tatr, z której uczyło się topografii kilka kolejnych pokoleń przewodnickich. Mapa ta, niestety, spłonęła podczas pożaru Dworca Tatrzańskiego. Zaraz po kursie włączył się w społeczną i zawodową działalność na rzecz Koła Przewodników Tatrzańskich. Dwa lata później był już z ramienia KPT opiekunem i instruktorem kolejnego kursu przewodnickiego. Przez kilka kadencji był członkiem Zarządu Koła Przewodników Tatrzańskich, pracując w komisji sprzętowej i prowadząc kronikę koła. Sam też intensywnie uczestniczył w szkoleniach i obozach przewodnickich, podwyższając swoje kwalifikacje zawodowe. W 1978 r. uzyskał II klasę przewodnicką, a dziesięć lat później został instruktorem przewodnictwa.

W 1985 r. był członkiem wyprawy przewodnickiej do Mongolii, w Ałtaj Gobijski. Od 1970 r. jest sędzią narciarskim PZN (obecnie sędzią związkowym i wykładowcą na kursach sędziowskich), jest też związkowym sędzią łyżwiarskim. Za działalność społeczną i zawodową uhonorowany wieloma odznaczeniami turystycznymi i sportowymi oraz odznaką Zasłużony Członek Koła Przewodników Tatrzańskich.

Pytany o dodatkowe uzdolnienia, odpowiada: - Piszę sytuacyjne fraszki i satyryczne wierszyki, ale nigdzie ich nie publikuję. Powstają tylko dla mnie i garstki przyjaciół. Zrobiłem też w górach dużo zdjęć i przeźroczy, które pokazuję czasem na prelekcjach.

O przewodnictwie tak mówi: - Przewodnik powinien być na szlaku przyjacielem i kolegą turysty. Nie byłem nigdy przewodnikiem zawodowym, nie musiałem więc zajmować się turystyką masową. Chodziłem z małymi grupami na kilkudniowe rajdy i wycieczki. Wędrowaliśmy po szczytach i nocowali w schroniskach. Taka turystyka sprzyja tworzeniu się sympatii, a czasem i przyjaźni. I dobrze, bo górska wędrówka ma być przyjemnością dla turysty oraz radością dla przewodnika. I jeszcze jedno - moim zdaniem - w góry powinni chodzić tylko ludzie, którzy mają taką wewnętrzną potrzebę, a nie ci, którzy przyjeżdżają tu przypadkiem i idą, bo tak wypada.

Tekst i fot. JERZY TAWłOWICZ











«« Powrót do listy wiadomości


 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    1761





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024