W Tatrach jestem u siebie.
- Gdy organizm przyzwyczai się do ciągłej dawki adrenaliny, to trudno potem bez niej żyć - mówi Andrzej Blacha. - Wciąż wspinam się, nurkuję, skaczę ze spadochronem, jeżdżę konno. Po górach chodzę, bo są jedyne w swoim rodzaju. Jest w nich wszystko, co człowiekowi do szczęścia potrzebne: uroda krajobrazu, wysiłek i przygoda, ale też spokój, cisza i odrobina mistyki.
Urodził się w 1955 r. w Jaworznie. Tam skończył szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące. Studiował w Wojskowej Akademii Technicznej. Po ukończeniu uczelni, w 1979 r. rozpoczął w stopniu podporucznika służbę w VI Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej w Krakowie. - W 1982 r. przygoda z wojskiem się skończyła - wspomina. - W stanie wojennym przestało mi się to podobać. Najpierw mnie zdegradowali, potem przywrócili stopień i jako kapitan przeszedłem do rezerwy.
W 1982 r. rozpoczął pracę jako ratownik sezonowy w grupie tatrzańskiej GOPR. - Od dziecka przyjeżdżałem w Tatry z ojcem, który przywoził tu grupy niemieckich turystów. Jeszcze w szkole podstawowej zacząłem samotnie chodzić na Giewont, na Czerwone Wierchy, Świnicę. W średniej szkole zaczęły się wspinaczki, przede wszystkim w skałkach podkrakowskiej Jury.
Studiując w Warszawie, miał mniej okazji do górskich wypraw. Trenował wtedy w WKS Legia podnoszenie ciężarów. Potem, służąc w jednostce w Krakowie, wspinał się często w Tatrach w towarzystwie wybitnych alpinistów i instruktorów. Przystąpił wtedy do szkolenia w Grupie Tatrzańskiej GOPR. Kurs I stopnia ukończył w 1981 r., a rok później złożył przysięgę ratownika. Wyszkolony w wojsku, do dziś uprawia skoki spadochronowe (ma za sobą ok. 1000 skoków).
W wojsku rozpoczął też nurkowanie. Pracując w GOPR włączył się w szkolenie płetwonurków ratowników (aktualnie ma klasę CMAS - cztery gwiazdki). W 1985 r. został - mieszkając w Zakopanem! - członkiem elitarnej grupy ratowników morskich. Przepracował tam kolejne 5 lat. Równocześnie, w latach 1987-89 był kierownikiem szkolenia alpinistów w Betlejemce na Hali Gąsienicowej.
W 1990 r. wrócił do pracy w GOPR (obecnie TOPR) i pracuje jako ratownik do dzisiaj. Jest starszym instruktorem ratownictwa. Uczestniczył w ponad 600 akcjach ratunkowych i interwencjach narciarskich. Od lat współpracował z grupami kaskaderów przy realizacji ponad 30 produkcji filmowych.
W 1984 r. wstąpił na kurs przewodnicki. Kurs ukończył, ale do egzaminów przewodnickich przystąpił kilka lat później. W 1990 r. uzyskał uprawnienia przewodnika tatrzańskiego. - Zanim zostałem przewodnikiem - opowiada - trafiły mi się dwa piękne wyjazdy w góry wysokie: byłem w 1988 r. w charakterze przewodnika-ratownika z ekipą jugosłowiańskich alpinistów w Pamirze, a rok później w Tien-Szan z ekipą niemiecko-austriacką. Po tych wyprawach zacząłem w Tatrach prowadzić kilkudniowe, wysokogórskie wycieczki zaprzyjaźnionych grup niemieckich zimą i latem. Pracując jako zawodowy ratownik, przewodnictwo traktuję jako zajęcie dodatkowe. Mogę dobierać grupy i trasy tak, by mieć z tego zajęcia dużo przyjemności. Byłem wielokrotnie w Alpach, w Andach, w górach Meksyku czy Wietnamu, ale w Tatry wracam zawsze z tęsknotą i sentymentem. Tu każde miejsce wiąże się z jakimś wspomnieniem! Tu jestem u siebie!
Tekst i fot. JERZY TAWłOWICZ