Przewodnicy tatrzańscy: Liliana Kunc-Jasińska
- W górach jest wszystko: lasy, łąki, skały, woda. Właśnie dla urody krajobrazu oraz emocji, które towarzyszą mi na górskich drogach, zaczęłam chodzić po tatrzańskich ścieżkach. Góry stały się największą pasją mojego życia - wyznaje Liliana Kunc-Jasińska.
Urodziła się w 1971 r. w Zakopanem. - Na Gutach - podkreśla - i mieszkam tam do dziś. Ukończyła szkołę podstawową na Harendzie i zakopiańskie Liceum Ogólnokształcące. Po maturze podjęła naukę w Studium Obsługi Ruchu Turystycznego, a po jego ukończeniu kontynuowała ten kierunek na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. - Jako dziecko chodziłam po górach z rodzicami, ale były to raczej okazjonalne spacery po dolinkach - opowiada. - Dopiero w średniej szkole zaczęło się na dobre. Jeden z moich szkolnych kolegów opowiadał z taką pasją o swoich tatrzańskich wyprawach, że zaintrygowana postanowiłam lepiej poznać te góry. Wybrałam się z koleżankami na Czerwone Wierchy i... wpadłam. Odtąd każdą wolną chwilę zaczęłam spędzać w Tatrach, poznając je systematycznie coraz dokładniej. Od dziecka jeździłam na nartach. Po maturze, z kilkoma kolegami ze Studium zostałam przeszkolona w PZN i sędziowałam zawody narciarskie. Wtedy właśnie poznałam kilku speleologów, m.in. Jacka Parczewskiego, Wojtka Styrczulę, Grzesia Albrzykowskiego. Dzięki nim ukończyłam kurs, zaczęłam się wspinać i brać udział w wyprawach jaskiniowych.
Jako członek zakopiańskiego speleoklubu poznała wiele tatrzańskich jaskiń m.in. Wielką Litworową, Zimną, Czarną, Szczelinę Chochołowską, Miętusią, Śnieżną Studnię. Tak dorastała do przewodnictwa, które wydawało się jej dopełnieniem górskich, turystycznych i przyrodniczych zainteresowań. Jeszcze studiując, rozpoczęła kurs przewodnika. - Koniec studiów - wspomina - zbiegł się z zakończeniem kursu i egzaminami przewodnickimi. W 1995 r. uzyskałam uprawnienia przewodnika tatrzańskiego, wcześniej będąc już pilotem wycieczek krajowych i zagranicznych.
Tuż po studiach rozpoczęła pracę przewodnicką i szybko stało się to jej głównym zajęciem. Dziś jest członkiem Stowarzyszenia Przewodników Tatrzańskich im. Klimka Bachledy. Latem oprowadza turystów po tatrzańskich szlakach, a zimą, od paru lat, współpracuje ze szkołą narciarską, gdzie uczy jazdy na nartach.
Ma wiele życiowych pasji i jak wyznaje, "ogromny apetyt na życie". Jako dziecko tańczyła w zespole regionalnym "Harendzianie", prowadzonym przez znanego regionalistę Jana Fudalę. Od lat dla własnej przyjemności i "do szuflady" rysuje, maluje akwarele, rzeźbi. Uwielbia poezję i jak na wychowankę harendziańskiej szkoły przystało - wiersze Jana Kasprowicza. Brała udział w szkolnych występach i konkursach recytatorskich.
Ciekawa świata, stara się go poznawać podróżując - jak mówi - "przynajmniej raz w roku". Była m.in. w Portugalii, Francji, Hiszpanii, Szwecji, Austrii, Chorwacji, Egipcie. - Co prawda góry są moją pasją, ale pociąga mnie różnorodność świata we wszystkich jego przejawach, barwach i odcieniach - dodaje. - Kocham oglądać wciąż nowe krajobrazy, poznawać nowe kultury i nowych ludzi.
Dwa lata temu ukończyła kurs dla płetwonurków. Nurkuje w Zalewie Czorsztyńskim, w kamieniołomach na krakowskim Zakrzówku, a w zeszłym roku wzięła udział w obozie dla płetwonurków w Chorwacji.
Tak mówi o pracy przewodnickiej: - Najwięcej radości mam, gdy prowadzę po górach lub uczę jazdy na nartach dzieci i młodzież. To bardzo wdzięczni uczniowie i słuchacze. Mam z nimi świetny kontakt. Opowiadając o górach, staram się im przekazać moją pasję, moje zachwyty nad tym cudownym zakątkiem świata. Wiem, że to najlepsza metoda, bo sama tego doświadczyłam, wiem, jak mocno może zaintrygować i pobudzić wyobraźnię barwna opowieść o górach. Mam nadzieję, że z prowadzonych przeze mnie dzieci wyrosną przyszli pasjonaci Tatr, że będą tu chcieli wracać przez resztę swojego życia.
Tekst i fot.: JERZY TAWŁOWICZ