Pokazy filmowe w ramach VI Dni Australii. Pokażemy filmy: "Polowanie na króliki", "Królestwo Zwierząt", "Mary i Max". Przed filmami wprowadzenie oraz rozdajemy książki. Bilet tylko 5 zł.
Szczegóły:
6 kwietnia (środa) godz. 20.00 POLOWANIE NA KRÓLIKI /Rabbit-Proof Fence/, reż. Phillip Noyce, prod. Australia, 2002, 94’
Niebo w "Polowaniu na króliki" nie jest błękitne, a zgaszone kolory wspaniałej przyrody od pierwszych scen sygnalizują, że to historia opowiedziana przede wszystkim za pomocą sugestywnego obrazu i dźwięku tworzącego wspaniałe tło dla dramatycznych wydarzeń. Historia jest niezwykle poruszająca, a oglądając film chciałoby się natychmiast zmieniać los pokrzywdzonych. Na szczególną uwagę w filmie zasługuje muzyka skomponowana przez Petera Gabriela, który wykorzystując i przetwarzając głosy australijskiej przyrody wykreował wspaniały "śpiew natury". Staraliśmy się unikać łatwo identyfikowalnych dźwięków współczesnych - podkreślał Peter Gabriel, który zdecydował się współpracować z Phillipem Noyce mając świadomość, że w takim filmie jak "Polowanie na króliki" zawierającym bardzo mało dialogów, muzyka ma niezmiernie ważną rolę do odegrania.
Dominika Wernikowska /fragment recenzji „Powrót do Jigalong”/
7 kwietnia (czwartek) godz. 20.00 KRÓLESTWO ZWIERZĄT /Animal Kingdom/, reż. David Michôd, prod. Australia, 2010, 112’
W "Królestwie zwierząt" stary świat nieuchronnie się kończy. Co przyniesie ten nowy, tego nikt nie wie, wiadomo jedynie, że niektórych gestów nie będzie można już w nim powtórzyć. Dawne pomysły na życie, na wychowywanie dzieci, na zarabianie pieniędzy stały się bezwartościowe. "Królestwo zwierząt" to świetne kino, które wymyka się pacyfikacyjnym skłonnościom widza; to coś więcej niż schemat kina gangsterskiego. Chłodny i bezlitosny film Michôda, opowiedziany w hipnotycznym rytmie, który budują liczne sceny kręcone w zwolnionym tempie, bez słów, tylko z podkładem muzycznym, ukazujący ludzi odpychających, przykrych, nieprzeniknionych, nie wiedzących nic o sobie, nie panujących nad emocjami jest wykładnią darwinizmu społecznego, opowieścią o tym, że to prawa natury rządzą w społeczeństwie, że wygrywają tylko ci, którzy potrafią się najlepiej przystosować, są najtwardsi.
Jakub Socha /fragment recenzji „Koniec świata złodziei”/
8 kwietnia (piątek) godz. 20.00 MARY I MAX /Mary and Max/, reż. Adam Elliot, prod. Australia, 2009, 92’
Słodko-gorzka opowieść o parze outsiderów, których dzieli praktycznie wszystko (płeć, wiek, pochodzenie), a łączy przede wszystkim samotność, z łatwością zjednuje sobie widzów. "Mary i Max" wykorzystują rzadko spotykaną w kinie narrację epistolarną. Listy płyną między kontynentami przez kilkadziesiąt lat, niosąc ze sobą śmiech i wzruszenie, ale także sporo bólu. Elliot bardzo sprawnie żongluje emocjami – w jednej scenie potrafi przejść od komediowej tonacji do pokazanych na serio życiowych dramatów. Pod względem realizacji "Mary i Max" to majstersztyk. Zdjęcia do filmu trwały ponad rok. Efekty tytanicznej pracy przynoszą natychmiastowe rezultaty: tuż po rozpoczęciu seansu zdajemy sobie sprawę, że trafiliśmy do spójnego i zbudowanego z niezwykłą precyzją świata. Wizyta w nim przyniesie kinomanom sporo satysfakcji.
Łukasz Muszyński /fragment recenzji „Napisz, proszę, chociaż krótki list”/
|