W jesiennych 'Tatrch" przeczytalam, jak to w sierpniu tego roku mlodzi rodzice wybrali sie na Rysy z DWULETNIM dzieckiem. Chcieli dojść aż do Chaty pod Rysmi, pozostali głusi na rady turystów mijających ich na szlaku. Na szczęście nie zdązyli dojść nawet na szczyt, bo ok. 20 na Grzędzie (swoją drogą, ciekawe co tam robili o tej porze) zaskoczył ich deszcz i musieli prosić o pomoc TOPR.
W związku z narażenie dziecka na niebezpieczeństwo, sprawą zajęła sie zakopiańska prokuratura.
Załamałam się, gdy to przeczytałam. Wyobrażam sobie, jak czuli się tusryści, świadomi niebezpieczeństwa, którzy nie mogli przecież tych ludzi powstrzymać siłą. Co można zrobić w takiej sytuacji? Czy widząc, ze ktoś ewidentnie brnie w niebezpieczną sytuację, można go jakoś powstrzymać, np. ze względu na 'dobro dziecka'?
|