W Witowie i Dzianiszu woda zalała 250 domów. W Tylmanowej zbocze osunęło się na domy i garaż. Przez środek Witowa, drogą na Chochołów, płynęła woda głęboka na metr.
Kilkaset zalanych budynków, zniszczone drogi, pola pełne wody. To efekt nawałnic, jakie przeszły nad Podhalem w sobotę wieczorem i w niedzielę nad ranem. Najgorzej było w Witowie i Dzianiszu (gm. Kościelisko), gdzie woda wdarła się do ponad 250 domów.
W Tylmanowej (gm. Krościenko) wielka woda zaatakowała górali już po raz drugi w tym tygodniu. To tylko wstępny bilans weekendowej powodzi w powiatach tatrzańskim i nowotarskim. Teraz trwa osuszanie domów, a potem zacznie się szacowanie strat.
Sobotnią noc górale zapamiętają na całe życie. Wszystko zaczęło się około godziny 17, kiedy nad Podhale nadciągnęła prawdziwa nawałnica. Z nieba lały się dosłownie strumienie wody. Najgorzej było w Witowie, gdzie masy wody lały się ze zbocza, a górskie potoki wystąpiły z brzegów. Przez środek wsi, drogą w kierunku Chochołowa, płynęła woda głęboka na metr.
– Mojej córce zalało dom – mówił w sobotnią noc Jan Burnos z Witowa. – Cały parter zalany, maszyny rolnicze, samochód w garażu, sprzęt: lodówka, pralka... Co gorsza, wylało też szambo, więc mamy tu sytuację tragiczną. Strażacy pompują wodę, ale już widzę, że straty będą bardzo poważne. Mieszkańcy Witowa podkreślają, że atak wody nadszedł niespodziewanie. – Nie grzmiało ani nic – opowiada nam jedna z gaździn. – Przyszła nagle chmura i zaczęło lać.
Do akcji ratowania ludzi przed wodą ruszyło 120 strażaków. Początkowo jednak nie mogli nic zrobić. – Cała woda zeszła z Magury Witowskiej, ziemia nie była w stanie przyjąć takiej ilości wody, zatem ta spłynęła do Witowa. Na dole przepusty nie wytrzymały.
Woda lała się wszędzie – mówi Andrzej Gąsienica-Makowski, starosta tatrzański, który był na miejscu. Gdy przestało padać, zaczęto blisko 3 tysiącami worków z piaskiem tamować wodę, aby nie dostała się do domów.
Do Witowa trudno było dotrzeć z pomocą. – Gdy jechaliśmy dużym wozem strażackim, jego koła całe chowały się pod wodą – zaznacza Bohdan Pitoń, wójt gminy Kościelisko, do której należy Witów. – Pierwszą akcję zabezpieczająca zakończyliśmy o godzinie 3 nad ranem w niedzielę. Strażacy dostali wtedy ciepły posiłek. Wszyscy byli potwornie zmęczeni. Odwołaliśmy koparki i wozy, które dowoziły nam piasek.
Około 4 nad ranem przyszła następna nawałnica. Znowu Witów był pełen wody. W sąsiednim Dzianiszu również sytuacja była tragiczna. Woda zalała około 100 domów. Jeśli chodzi o infrastrukturę drogową, to woda najwięcej strat wyrządziła właśnie w tej wsi. Przed szkołą podstawową wdarła się pod asfalt i wyłamała go. Droga jest przejezdna, lecz tylko jedną stroną.
W niedzielę górale porządkowali zalane pomieszczenia i szykowali się na kolejne ataki wody. Przy posesjach gromadzili worki z piaskiem i deski.
Równie tragiczną noc przeżyli mieszkańcy Tylmanowej. W ciągu kilkunastu minut małe potoki górskie opuszczały swoje koryta i spływały wprost na domy. O tym, jak wielką mają moc niszczycielską, w Tylmanowej ludzie mogli się przekonać już w ubiegły czwartek wieczorem. Podtopionych zostało wtedy kilka gospodarstw. Kolejna klęska żywiołowa przyszła w niedzielę wraz z ulewnym deszczem około godziny 4 nad ranem. Najbardziej ucierpiała prawobrzeżna część wsi. Na jeden z garaży obsunęło się kilka ton błota i zwaliły się nań drzewa. Kilkaset metrów dalej kilkanaście osób, w tym młodzi chłopcy, pomagało rodzinie Bodziarczyków. Wszyscy ładowali szlam do wiaderek, który następnie wywożono ciągnikami.
Właściciele domu, na który obsunęło się zbocze góry, załamują ręce. – Zaczęło się o 3.30. Za godzinę było już tragicznie. Potok rozlał się na zbocze, a to zjechało na mój dom – mówi Stanisław Bodziarczyk. – Nigdy takiej sytuacji nie było podczas poprzednich powodzi. Błoto i woda wtargnęły do domu.
Nocna woda wyrządziła też niemałe szkody u innych mieszkańców osiedla Brzegi w Tylmanowej. – Ten rwisty dzisiaj potok i wybrany przez niego na ponad metr rów to miejsce po dawnej drodze, którą dostawałem się do domu – pokazuje Andrzej Hebda. – Teraz wodę trzeba będzie wrócić do dawnego koryta. Woda dała się we znaki także w Chyżnem, gdzie było zamknięte przejście graniczne.
W powiecie tatrzańskim woda podlała też siedem domów w Leśnicy i kościół na Chramcówkach w Zakopanem. Wczoraj na Podhalu pojawił się małopolski komendant straży pożarnej. – Najtrudniejsze już za nami, sytuacja na Podhalu jest opanowana – uspokaja Andrzej Mróz, który odwiedził dotkniętą przez kataklizm Tylmanową. – Teraz trwają przede wszystkim prace porządkowe, wypompowywanie wody. W ruch poszły pompy szlamowe.
P. Bolechowski, J. Słowik