Od lat jest wciąż modny i oblegany. Kultowy – jak mówią turyści. Dlaczego – nikt nie potrafi rozwiązać tej zagadki. Jednak każdy, kto przyjedzie pod Tatry, koniecznie musi zdobyć Śpiącego Rycerza i dotknąć krzyża. W najbliższym sezonie letnim dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego zamierza pod Giewontem ustawić wolontariuszy, aby sterowali ruchem.
– Wybrałem się latem na Giewont – opowiada Apoloniusz Rajwa, wieloletni przewodnik tatrzański, ratownik. – Na samym szczycie było może ze 150 osób! Wszyscy stali jeden przy drugim, wręcz upchnięci na tym niewielkim skrawku. A ciągle nowi ludzie wchodzili na kopułę. Z dołu tłum napierał, na wierzchołku ludzie nie wiedzieli, którędy schodzić. Niektórzy zaczęli z tego wszystkiego schodzić na wprost. Poleciały kamienie na tych czekających pod kopułą. Zacząłem kierować ruchem i po godzinie jakoś zrobił się porządek!
Tłum, jaki w sezonie ustawia się pod szczytem i jaki znajduje się na kopule, zaczyna być dla 108-letniego zabytkowego krzyża niebezpieczny. Dyrekcja TPN chce tego lata wprowadzić regulację ruchu.
– Wolontariusze z radiotelefonami staną w newralgicznych miejscach i będą wpuszczać po 30-40 osób, nie więcej – mówi Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
– Jest to możliwe, bo już ubiegłego lata próbowaliśmy sterować tam ruchem.
Halina Kraczyńska