Tatry Zachodnie biją rekordy popularności. Krokusy przyciągnęły tłumy z całego kraju.
Dolina Chochołowska w miniony weekend przeżywała takie oblężenie, jakiego jeszcze nigdy nikt tu nie widział. Wszystko przez krokusy. Od samego rana przy okienku kasy sprzedającej bilety do Doliny Chochołowskiej ustawiały się tasiemcowe kolejki.
– Jak wożę tu ludzi od ośmiu lat, tak takiego tłumu nie pamiętam. Co to się tu dzieje, za darmo co rozdają? – dziwi się pan Jan, kierowca busa. – Parking cały zapchany, samochody, jak do Morskiego Oka, ustawiają się już na poboczu drogi, parkują nawet na łące. Do kasy stoi mnóstwo ludzi. Czegoś takiego to tu jeszcze nie było!
W miniony weekend Chochołowska przypominała drogę do Morskiego Oka. Tysiące turystów pieszo, ciuchcią, góralskimi dorożkami i rowerami wędrowały do schroniska. Powód? Krokusy. Całe ich fioletowe kobierce, które pokryły wszystkie polany i łąki w dolinie.
– Boże, to jak raj! Jest cudnie! Czegoś takiego w życiu nie oglądałam! – zachwyca się Jadwiga Nowak z Krakowa. Jej koleżanka dodaje, że takiej obfitości kwiatów na Polanie Chochołowskiej jeszcze nie widziała.
– Jeżdżę tu od lat, właśnie o tej porze, specjalnie na krokusy. Ale jeszcze nigdy tak intensywnej ich barwy i zapachu, i aż tylu nie było – zapewnia Dorota Pilarczyk, turystka z Krakowa. – Proszę spojrzeć, pół Polski dziś leży w krokusach! Z aparatami, kamerami, telefonami komórkowymi – mimo zakazu wstępu na Polanę Chochołowską ze względu na ochronę kwiatów – turyści rzucali się w krokusy i robili zdjęcia im, rodzinie, sobie, znajomym. Oblężenie przeżywało też schronisko w Chochołowskiej. Trzeba było czekać w długim ogonku, żeby kupić cokolwiek do zjedzenia, a potem w kolejnej, równie długiej, kolejce do okienka, gdzie wydawane były posiłki.
– Żeby kupić herbatę, musiałem czekać prawie godzinę – mówi turysta z Wadowic. Tłum kłębił się też przed toaletami. Prawdopodobnie w Chochołowskiej będzie tak przez cały sezon, albowiem droga do Morskiego Oka została zamknięta.
Halina Kraczyńska