Jak ciężko jest zrobić film o kimś, kto wywarł tak wielki wpływ na tak wielu Polaków, można się przekonać idąc do kina na film o kapłanie-męczenniku.
Czytając opinie o filmie szedłem z duszą na ramieniu – czy film nie będzie przesłodzony, czy nie będzie upraszczał tamtej, dla wielu już obcej, rzeczywistości?
Rys postaci jaką nakreślił reżyser Rafał Wieczyński, oraz odtwórca głównej roli Adam Woronowicz, był na tyle przekonujący że dałem się ponieść historii człowieka niezwykłego. Obdarzony charyzmatycznym głosem mówca, ciepły przyjaciel, dobry człowiek, to tylko niektóre cechy jakie udało się oddać na ekranie kinowym aktorom grającym w tym filmie.
Scena śmierci nie została pokazana szczególnie brutalnie, bez niepotrzebnego patosu, oddając klimat zastraszenia ówczesnych działaczy solidarnościowych i kościelnych.
Film jest ciepły i wzruszający, czasem też zabawny. Jest taki, jak życie niejednego z nas.
Dla wielu, w tym i dla mnie, tamta epoka nie jest do końca jasna. Trudno powiedzieć czy czarno-białe postacie są w stanie oddać klimat tamtych komunistycznych dni. W filmie starano się pokazać szarości, postacie nie są albo tylko dobre albo tylko złe. Dla widza, który nie pamięta czasów niewoli reżimu, obraz może być lekcją patriotyzmu (śpiew hymnu Polski pojawia się, jako wyraz sprzeciwu wobec działań aparatu podległego Moskwie).
Nasuwa się refleksja zawarta w podtytule filmu – wolności nie da się zdobyć, jeśli nie mieszka w naszych sercach i umysłach. Warto pamiętać ile cierpienia, wyrzeczeń i krwi Polaków, kosztowała wolność, którą cieszymy się dzisiaj, a której pewnie niejednokrotnie nie doceniamy.
Film uważam za pozycję obowiązkową dla każdego Polaka, bez względu na przekonania religijne.
Grzegorz Sienkiewicz