Kryzys zmusił ratowników do oszczędności. Nie będzie obiecanych podwyżek pensji.
1500 zł tyle na rękę co miesiąc dostaje zawodowy ratownik górski.
Zapowiada się oszczędny rok dla ratowników górskich. Premier Grzegorz Schetyna obciął o 10 procent wydatki zarówno Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, jaki Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dla toprowców oznacza to mniejszy o pół miliona budżet na 2009 rok i brak obiecanych podwyżek. Dla goprowców – mniej w kasie o 70 tys. zł i groźbę, że źle opłacani ludzie zaczną odchodzić z pracy.
– Od dwóch lat co roku budżet nasz wzrastał, w tym roku zostanie na zeszłorocznym poziomie – tłumaczy wiceprezes TOPR, Czesław Ślimak, odpowiadający za finanse Pogotowia. – Na szczęście, nie obcięto nam pieniędzy na działalność bieżącą. Na ten cel będziemy mieli 3 miliony 400 tysięcy złotych, tyle co w 2008 roku.
Nie jest zagrożone, jak podkreśla Jan Krzysztof, naczelnik TOPR – finansowanie śmigłowca „Sokół”. W tym roku MSWiA także da na jego utrzymanie milion zł. Toprowcy jednak będą musieli zaoszczędzić i tak niebagatelną kwotę, bo ok. pół miliona zł – na inwestycjach.
– Nie wybudujemy naszej dyżurki w Bukowinie Tatrzańskiej – wyjaśnia Krzysztof. Niestety, oszczędności odczują na swoje skórze zawodowi ratownicy TOPR. Mieli obiecane podwyżki w styczniu (w tym roku TOPR obchodzi 100 lat istnienia), jednak ze względu na kryzys i oszczędności wprowadzone przez premiera Donalda Tuska nie otrzymają ich.
– Niestety, ze względu na te oszczędności i dodatkowe wydatki w związku z naszym jubileuszem podwyżki trzeba będzie odłożyć na później – twierdzi Czesław Ślimak. – Może po półroczu będzie nas stać, by podnieść ratownikom wynagrodzenia? – zastanawia się.
Jednak czy to są wszystkie cięcia w budżecie TOPR – nie wiadomo. Ratownicy jadą w przyszłym tygodniu na rozmowy o finansach do MSWiA. Nie lepiej wygląda sytuacja u ratowników Podhalańskiej Grupy GOPR. Już teraz wiedzą, że nie dostaną pieniędzy na obiecane jesienią ubiegłego roku podwyżki, zwłaszcza dla tych ratowników, którzy najmniej zarabiają. Mariusz Zaród, naczelnik grupy boi się, że spowoduje to odejście z pracy dobrze wyszkolonych ratowników zawodowych. Do tej pory jednak goprowcy nie znają dokładnie wielkości budżetu gwarantowanego im przez MSWiA.
– Grupa Podhalańska już na ten rok dostała o 70 tysięcy złotych mniej, niż to planowano – mówi naczelnik Zaród. – Dla nas jest to olbrzymia kwota! Po kilku latach względnej stabilizacji ponownie wrócił czas, gdy będziemy musieli szukać pieniędzy na działalność. Tegoroczny budżet całego GOPR-u w Polsce wyniesie 10 milionów zł. W przypadku podhalańskiej grupy pieniądze z MSWiA pokrywają jedynie połowę kosztów utrzymania. Resztę ratownicy muszą sobie wypracować, chociażby od sponsorów.
– Dziesięć mln zł nie jest chyba wielką sumą w skali budżetu całego kraju. A dzięki tym pieniądzom, chociażby w samej Małopolsce, jest utrzymywana dobrze wyszkolona służba ratownicza – żalą się goprowcy. Ratownicy liczą, że w tych trudnych czasach przyjdą im z pomocą samorządy. Zwłaszcza gminy, w których ratownicy często niosą pomoc.
H. Kraczyńska, J. Słowik