Motolotniarze latając w Tatrach łamią prawo? Ponoć płoszą zwierzynę, więc będą surowe kary.
Wraz z ładną pogodą, nad Tatrami w miniony weekend pojawiło się sporo motolotniarzy. Już dawno nie było tylu lotników nad Tatrami. Większość z nich nie miała jednak zezwolenia na szybowanie. Niestety, zatrzymanie i ukaranie takich śmiałków jest niezmiernie trudne. Stąd też straż Tatrzańskiego Parku Narodowego zapowiada wielką krucjatę przeciwko nielegalnym lotnikom.
Motolotniarze do startów najczęściej wybierają Kasprowy Wierch i Nosal. – Obiekty znajdujące się na obszarze parku śmiałkowie wykorzystują nielegalnie do startowania – przyznaje Edward Wlazło, komendant Straży Parku. – Ci młodzi ludzie ingerują w podniebny ekosystem, łamią tym samym ustawę o ochronie przyrody.
Straż parku, szczególnie teraz, gdy zrobiło się ciepło, niemal codziennie obserwuje bezprawne loty para- i motolotniarzy. W miniony weekend miłośnicy latania startowali z Hali Gąsienicowej, od strony Kasprowego Wierchu, w kierunku Koszystej. Dwóch motolotniarzy leciało na wysokości zaledwie kilkuset metrów. Warkot silników skutecznie płoszył zwierzynę. Problem w tym, że straż parku jak do tej pory nie złapała ani jednego nielegalnego lotnika.
– Nie jesteśmy w stanie zdążyć na czas na miejsce ich lądowania – mówi komendant Wlazło. Dlatego też zanim spadnie w Tatrach śnieg, parkowi strażnicy wraz z policją i strażą graniczną zapowiadają przeprowadzenie kilku akcji przeciwko łamiącym przepisy. Polegać one będą na ustawicznej obserwacji turystów z podejrzanie dużym ekwipunkiem. – Jeżeli piesze patrole przyłapią takiego nielegalnego paralotniarza, mogą ukarać go mandatem karnym w wysokości do 500 złotych, bądź też skierować sprawę do sądu grodzkiego – ostrzega nadkom. Kazimierz Pietruch, oficer dyżurny KPP Zakopane.
Jolanta Michalska