W okresie międzywojennym działała skocznia na Jarmucie. Zawodników skakało sporo.
Dziś już mało, kto pamięta, że w okresie międzywojennym, w latach tuż powojennych i na przełomie lat 70. i 80. w Szczawnicy uprawiano skoki narciarskie i biegi płaskie. Może w skokach mniej było spektakularnych osiągnięć na miarę mistrza Polski, bo o czymś więcej nie było co marzyć, to w biegach płaskich w 1957 roku w Akademickich Mistrzostwach Świata w Oberammergau w zachodnich Niemczech, szczawniczanin Kazimierz Wójcik zdobył złoty medal w sztafecie 4x8 kilometrów i srebrny medal w biegu na 15 kilometrów.
Pionierami narciarstwa w Szczawnicy byli Czesław Winiarski i doktor Artur Karol Werner. Utworzyli sekcję narciarską w latach 30. ubiegłego wieku przy oddziale Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
Od razu zainicjowali budowę skoczni. W tej sprawie porozumieli się z pułkownikiem Franciszkiem Wagnerem, działaczem zakopiańskiego TS „Wisła", i po negocjacjach postanowiono zbudować skocznię na stoku Palenicy w okolicy Malinowa.
Skocznia była w dużej części drewniana. Powstała przy wydatnej pomocy 1. Pułku Strzelców Podhalańskich w Nowym Sączu. Na pierwsze zawody z udziałem szczawnickich skoczków przyjechały ekipy z Zakopanego, Krynicy, Nowego Sącza i Lwowa.
Pierwszym trenerem szczawnickich skoczków był doktor Artur Karol Werner. Sam skakał na skoczni, ale nie osiągał dużych odległości, bowiem jego skoki były bardziej instruktażowe, a nie na bicie rekordów. Chociaż, jak na ówczesne czasy, sądząc bo budowie skoczni, można było uzyskać nawet 60 metrów i więcej.
Okres okupacji zaprzepaścił szansę na dalszy rozwój narciarstwa. Skocznia uległa zniszczeniu, a okupant rekwirował narty dla potrzeb niemieckiej armii. Fortelu użył doktor Artur Karol Werner, nakazując skracać narty.
Druga skocznia już po zakończeniu drugiej wojny została zbudowana na Palenicy. Zeskok stykał się z potokiem Garjcarek na Polankach. Była to nowoczesna skocznia z kamiennym murowanym progiem. Dwa razy była przebudowywana. Pierwszy raz w latach 1956-1958. Prace nadzorowali działacz sportowy Kazimierz Sowa oraz były trener narciarstwa i kajakarstwa górskiego Wojciech Piecyk. Obiekt był wyposażony w drewnianą wieżę sędziowską.
Skocznia była niewielka. Można było oddać skoki jedynie na odległość ponad 50 metrów. Brak było znaczących zawodów. Najbardziej prestiżowe z nich to mistrzostwa województwa. Skakano na drewnianych nartach robionych przeważnie przez miejscowych stolarzy. Dopiero w latach 60. KS Pieniny zakupił plastikowe skokówki z pięcioma rowkami.
KS Pieniny bardziej zajął się kajakarstwem górskim. Narciarstwo zaczęło z wolna upadać i tak jest do dzisiaj. Szkoda, bo są warunki do jego uprawiania na trasach zjazdowych i slalomu na Bukowinkach i Palenicy.
Stanisław Zachwieja