Właściciele terenu i wyciągu nie dogadali się. Stanie kultowy, najstarszy wyciąg w Zakopanem. Spór między Stramą a COS dotyczy zbiornika wody do śnieżenia tras.
Tej zimy kolej krzesełkowa Nosal i górna trasa narciarska mogą nie funkcjonować. Do chwili obecnej bowiem współwłaściciele kolei i terenu - Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem i Marian Strama - nie doszli do porozumienia w sprawie funkcjonowania trasy i wyciągu.
Kością niezgody jest zbiornik z wodą, z którego zasilane są armatki śnieżne. Jeśli nie nastąpi przełom, może się okazać, że najstarszy wyciąg w Zakopanem (z 1967 roku) zostanie zamknięty, tak samo, jak i trasa.
Sytuacja na Nosalu od dawna do normalnych nie należy. Nie ma co się dziwić, skoro kolejka krzesełkowa na szczyt Nosala ma dwóch właścicieli. Marian Strama jest właścicielem terenu, dolnej stacji kolejki oraz dwóch pierwszych podpór. Pozostałe osiem podpór i górna stacja należą do COS. Sytuacja jest kuriozalna, bo trudno np. ustalić, kto jest właścicielem krzesełek czy lin urządzenia.
- Jeśli krzesełka są u dołu, to są moje, potem gdy wjadą na górę, przechodzą na własność COS - śmieje się Marian Strama. Ale równocześnie zaraz przyznaje, że wcale mu nie do śmiechu.
- Najprawdopodobniej wyciąg krzesełkowy na Nosal nie będzie działał - ostrzega Strama. - Zrobiłem wszystko, żeby to „krzesło" działało, bo jest to trasa narciarska o ogromnej tradycji. Niestety, nie mogę się porozumieć z zakopiańską dyrekcją COS. Gdy rozmawiałem z dyrekcją w Warszawie, wszystko było w porządku, a teraz spotkałem się z oporem pod Giewontem.
Chodzi m.in. o brak zgody COS na korzystanie ze zbiornika wody potrzebnej do śnieżenia tras narciarskich. Dyrekcja COS w Zakopanem jest z kolei zaskoczona informacjami napływającymi spod Nosala. - Od dziennikarzy dowiaduję się, że jest problem - zaznacza dyrektor Franciszek Bachleda-Księdzularz.
- Rozmowy w sprawie współpracy na Nosalu cały czas trwają. Mamy przygotowaną nową umowę, której szczegóły nie zostały jeszcze dopracowane. Mamy nieco inne interesy niż pan Marian Strama. Wciąż liczę jednak na to, że uda się nam dogadać.
Tymczasem przedsiębiorca podkreśla, że w poprzednich latach kolej działała dla prestiżu.
- Stare „krzesełko" nie przynosi zysków - podkreśla Strama. - Więcej zarobi się na jednym z mniejszych wyciągów. Urządzenie w ciągu godziny przewozi zaledwie 400 osób. Uruchamiałem wyciąg, gdyż to miejsce szczególne dla narciarzy. Teraz chyba kończy się pewien etap historii narciarstwa.
Władze Zakopanego z niepokojem obserwują rozwój sytuacji. - Będę ściśle nadzorował to, co dzieje się w sprawie Nosala. Nie dopuszczam do siebie myśli, że obie strony mogą się nie dogadać. Będę interweniował - zapowiada burmistrz Janusz Majcher.
Przemysław Bolechowski