E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Nowiny
 Przegląd prasy i nowin
   Zakopane
   Tatry
   Podhale
   Kultura
   Narty
Felietony
Opowiadania
Multimedia
Gastronomia
Fotoreportaże
Dziennikarze PPWSZ
Kalendarz imprez
Pogoda/kamery
Ogłoszenia
Forum dyskusyjne
Redakcja
 Reklama
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane
 nawigacja:  Z-ne.pl » Nowiny

Podhale
Moda po zbóju
 dodano: 21 Marca 2008    (źródło: Gazeta Krakowska - www.gk.pl - 2008/03/21)
Szanująca się góralka ma w szafie kilkanaście oryginalnych strojów (WOJCIECH MATUSIK)

Góralskie stroje, góralska muzyka, góralska mowa. W Tatry wróciła moda na góralszczyznę. Wyjście na ulicę Zakopanego w spodniach z parzenicami to już nie obciach, a przejaw nowoczesności – pisze Marek Bartosik.

Hruby gazda nosi strój ręcznie haftowany i błyszczący złotem.


Czy to obrona przed globalizacją? – zastanawia się Tadeusz Szostak-Berda, co na Kośnych Hamrach w Poroninie ma folusz. Ale na takie godki to teraz przed świętami nie bardzo ma czas. Właśnie wrócił ze Skandynawii, gdzie sędziował skoki narciarskie. Adam Małysz w uszytym przez niego kombinezonie znowu daleko nie latał. Teraz ważniejsi są inni.

W drzwiach jego warsztatu staje góral z Murzasichla. Przyszedł zamówić cyfrowane portki dla syna. Wyłoży te osiem stówek, bo wkurzyło go, jak patrzy na te, w których chłopak w kościele stoi i chorągiew trzyma. Zaraz po nim przychodzi góralka z Miętustwa. Jej syn bierzmowanie ma dopiero pierwszego czerwca, ale portki z parzenicami już trzeba zamówić, bo je mieć musi. Jak wszyscy inni w parafii. Nie, żeby ksiądz kazał. – Jakby kazał, toby dutki musiał dać – śmieje się kobieta. Każde z jej siedmiorga dzieci albo już ma, albo mieć będzie góralski strój. I nie ma nic do rzeczy, że na to bierzmowanie to prócz portek trzeba i serdok, i kierpce, i kosule, i kapelus. Dwa tysiące jak nic!

Wszystko przez papieża

W Kościelisku Anna Nędza-Kubiniec spędza noce nad haftami, bo góralki już nie chcą maszynowych. Wolą ręczne. Ale pani Anna ślęczy teraz po nocach głównie dlatego, że zaraz Wielkanoc, a potem komunie, bierzmowania, wesela, a i ornaty są do haftowania, i do Ameryki ciągle się coś robi. W jednej z podhalańskich wsi 60-letni góral siedzi nad kopytem. – Syćko opowiym, ale nie piscie ino, ze to jo, co by mnie skarbówka nie ucapiła – prosi. Bo jego warsztat w garażu to – jeśli chodzi o podatki – nie całkiem legalny jest. Ale każdy góral z okolicy trafi tam po kierpce. Nie takie jednorazowe, które za 25 zł cepry pod Gubałówką mogą kupić, tylko prawdziwe – z juchtu wołowego, z podeszwami mocowanymi do zelówki na drewnianych kołkach, z wyściółką pod palce, a wypełnieniem po bokach, zdobione mosiężnymi cętkami, co ich nawet kilkaset na parze butów można zmieścić, albo wzorami wytłaczanymi w juchcie.

Tadeusz Szostak-Berda, Anna Nędza-Kubiniec, a i nie całkiem legalny szewc nie mają wątpliwości, że biznes zawdzięczają Janowi Pawłowi II. – Za jego pontyfikatu każdy, kto wybierał się do Rzymu, ubierał się po góralsku, bo chciał się pokazać, bo jechał do Ojca – opowiada Piotr Pawlikowski, kuśnierz z Nowego Targu. 6 czerwca 1997 roku 30 tysięcy górali w regionalnych strojach witało papieża pod Wielką Krokwią. Mogli sami się przekonać, jak wielu z nich wróciło do tradycji.

Ks. Tadeusz Juchas, proboszcz sanktuarium maryjnego w Ludźmierzu koło Nowego Targu, pamięta, że w Starym Bystrym, skąd pochodzi, jeszcze w latach 50. strój góralski był czymś naturalnym, używanym na co dzień i od święta. W następnych dekadach zaczął być wyśmiewany jako wiejski. Szczególnie w okolicach Nowego Targu, gdzie prawie zanikł. Proboszcz dopatruje się tu m.in. wpływu kombinatu obuwniczego, jaki powstał wtedy w mieście i zatrudniał nawet pięć tysięcy ludzi. To stamtąd przychodziła moda na miejskość, garnitury i krawaty, a lekceważenie tradycji. To dlatego potem kapela grająca w kościele góralskie pieśni wydawała się nie na miejscu samym wiernym, a pierwsze góralskie ornaty pojawiły się dopiero w latach 90. I też nie od razu się spodobały.

– Odrodzenie góralskiego stroju to efekt wieloletniego wysiłku podhalańskich elit – uważa dr Stanisława Trebunia-Staszel, etnolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a prywatnie góralka z Białego Dunajca i kuzynka Krzysztofa Trebuni, lidera zespołu Trebunie Tutki. Przypomina zwłaszcza rolę Związku Podhalan z jego kapelanami – ks. prof. Józefem Tischnerem i ks. Władysławem Zązlem. W końcu lat 70. Stanisław Krupa, działacz oddziału Związku Podhalan w Ludźmierzu, wysłał do ówczesnego metropolity krakowskiego ks. Franciszka Macharskiego list z prośbą o zaapelowanie do podhalańskich proboszczów, by zachęcali wiernych do noszenia tradycyjnych strojów. Pomogło.

– W latach 70. i 80. góralskie stroje zaczęli nosić, często demonstracyjnie, ci, którzy po studiach wracali na Podhale. A inni brali z nich przykład – mówi Stanisława Trebunia-Staszel. Te elity wychowywał np. studencki zespół góralski Skalni, przez który przewinęły się setki krakowskich studentów. To oni, późniejsi architekci, prawnicy, inżynierowie, wracali do Poronina, Zakopanego i Kościeliska z przekonaniem, że ważne jest przywiązanie do góralskiego stroju. Przypominało to trochę sytuację z końca XIX wieku, kiedy przybysze z zewnątrz, jak Stanisław Witkiewicz czy Tytus Chałubiński, uświadomili góralom wartość i piękno ich kultury. Teraz, w przywróceniu tej świadomości, podobną rolę odegrali ludzie wykształceni, ale już Podhalanie.


Czerwone korale, cyfrowane portki – góralska młódź w pełnej krasie (STANISLAWA TREBUNIA-STASZEL)
Góralski ornat to już stały element stroju kapłańskiego na Podhalu (STANISLAWA TREBUNIA-STASZEL)

W kierpcach do chrztu

Sporą rolę odegrał też czynnik biznesowy. – Teraz jak karczma na Podhalu, to musi być regionalna. To i kelnerki pracują w naszych strojach, i muzykanci. Podobnie obsługa w hotelach. Fiakrzy, co wożą turystów po Zakopanem albo do Morskiego Oka, obowiązkowo muszą być tak ubrani – opowiada Tadeusz Szostak-Berda. On sam dawno wyciągnął z tego wnioski. W 1994 roku założył na Kośnych Hamrach folusz. Bo ludzie chcieli szyć spodnie i płaszcze, a wełnianego sukna brakowało. Produkowała je, ale od czasu do czasu, jak nazbierała zamówień, tylko jedna cepeliowska fabryka w Czechowicach-Dziedzicach.

– Ludzie, którzy w ostatnich latach przyjeżdżają na Podhale i inwestują tu pieniądze, zorientowali się, że nasza tradycja może stanowić nie lada atrakcję dla turystów. Szybko zrozumieli to też górale – tłumaczy Stanisława Trebunia-Staszel.

– Ale najważniejsza była atrakcyjność naszego stroju dla samych górali – z dumą podkreśla Franciszek Bachleda-Księdzularz, dawny senator, prezes Związku Podhalan i zakopiański burmistrz.

– Dzisiaj góralka w tym samym serdaku, bluzce czy chuście na dwóch kolejnych weselach nie chce się pokazać – śmieje się Anna Nędza-Kubiniec. – Znam elegantki, które w szafach mają i kilkadziesiąt kompletów na różne okazje – dodaje Stanisława Trebunia-Staszel. A ów nielegalny szewc wspomina klienta, który przyszedł do niego i pokazał spinkę do koszuli, jaką sobie właśnie sprawił. – Z pienć tysiączków musioł doć – opowiada znad kierpców. Ozdoba była ze złota, choć tradycyjnie robi się ją z blachy mosiężnej. Podobnie niektóre góralki potrafią wydać majątek na sznury naturalnych korali, a żeby jeszcze podnieść ich wartość, zamawiają do nich ciężkie, złote zapięcia.

Nowość ostatnich lat to ubieranie w góralski strój niemowląt do chrztu. Polewane wodą kręcą się niespokojnie w serdakach i wywijają stópkami w kierpcach. Tyle że portki mają najczęściej nie ze sztywnego sukna, ale z udającego go, a delikatnego polaru.

Jak zliczyć, to okazji do założenia góralskiego odzienia jest przynajmniej kilkadziesiąt w roku. Po chrzcie Pierwsza Komunia Święta, dalej bierzmowanie, wesele, Boże Ciało, święta i wiele innych uroczystości kościelnych, świeckich i rodzinnych. No i wreszcie pogrzeb. Właściwie wszyscy starsi górale chowani są w regionalnym stroju. Zmarli w młodszym wieku też, o ile go za życia mieli.

– Setka dolarów teraz gówno warta i tu, i w Ameryce – mówi Tadeusz Szostak. Dla Polaków z Chicago wszystko, co kupują w Polsce, drożeje razem ze złotówką, z dnia na dzień. Więc zamówienia zza oceanu dla wytwórców góralskiego odzienia nie mają tak wielkiego znaczenia jak jeszcze niedawno. Z USA i Kanady płynęły nie tylko cięższe wtedy dolary, ale i materiały, których w Polsce brakowało. Ale dla zachowania stroju góralska Polonia przyczyniła się bardzo mocno. Ks. Tadeusz Juchas pamięta, że jak jego brat w latach 60. wyjechał do Ameryki, to zaraz stamtąd pisał, żeby mu strój przysłać. Ksiądz sam widział w 1987 roku, jak na odpust do sanktuarium w stanie Indiana przyszło 3500 pielgrzymów, a trzy czwarte z nich ubrane było po góralsku.

– Jak ktoś teraz idzie między drapaczami chmur w środku Chicago w naszych portkach, to już nikogo nie dziwi – opowiada ludźmierski proboszcz. – Tak jak jeszcze na początku XX wieku strój krakowski utożsamiany był z narodowym kostiumem, tak teraz góralskie ubranie noszone przez Polonię stanowi o przynależności do polskiej wspólnoty – ocenia Stanisława Trebunia-Staszel. Twierdzi, że za Wielką Wodą pracują specjalistki od podhalańskiego stroju, ale tylko kobiecego. Dla mężczyzn wszystko jest robione na Podhalu. I to tu kreowana jest góralska moda.

– Amerykany tylko patrzą, co my tu robimy i zaraz do siebie zamawiają – mówi Anna Nędza-Kubiniec. Rzadko, ale jednak bywa odwrotnie. Tybetowe spódnice z wełny tybetańskich kóz pierwszy raz upowszechniły się wśród wiejskich kobiet w Europie w XIX wieku. Na Podhalu były modne (w wersji mini!) znowu w latach 70. Materiał trafiał na Podhale w paczkach z Ameryki. Jeszcze kilka lat temu pod Tatrami szczytem damskiej elegancji było noszenie gorsetów, spódnic i chustek zdobionych ręcznie malowanymi wzorami kwiatowymi. Pierwsza – jak twierdzi Stanisława Trebunia-Staszel – zaczęła stosować tę technikę góralka od lat zamieszkała w Stanach.

Kurwiorze i parzenice

Kurwiorze – tak soczyście nazywano w latach 30. XX wieku w Cichem pierwszych górali, którzy odważyli się nosić bogato cyfrowane portki, a więc takie z parzenicami prawie po kolana. Nie chciano ich nawet wpuszczać do kościoła. Kiedy strój odzyskiwał popularność, a więc w latach 90., młodzi krawcy i krawcowe szperali za dawnymi ilustracjami po zbiorach Muzeum Tatrzańskiego, bo wzorowali się na modzie XIX-wiecznej. Góralski strój był wtedy skromny. Kobiety nosiły jednobarwne spódnice i gorsety, zdobione bardzo delikatnie w linearne wzory. A na męskich portkach parzenice haftowano też bardzo skromne, geometryczne tylko. W 1994 roku w takich spodniach pojawili się w Klikuszowej muzykanci z zespołu Skalni.

– Coz to mocie za portki. Nigdy takik biednyk parzenic na Podholu nie było – mówili z obrzydzeniem starsi górale. Niemal doszło do bitki.

Teraz widać kolejny powrót do zwyczaju bogatszego zdobienia strojów kolorowymi haftami z motywami kwiatowymi. Znowu wróciły do łask spódnice tybetowe. I tak się to będzie kręciło, bo na Podhalu jest już przynajmniej kilka prawdziwych salonów z góralską modą.

W modzie męskiej jest ponoć spokojniej. Nie obowiązuje już jednak zasada, że wyszyte do kolan na spodniach parzenice oznaczają, że ich właściciel to hruby gazda. Teraz bogactwo pokazuje się złotymi ozdobami, liczbą posiadanych kompletów stroju na każdą okazję.

– Góralski strój to nie mundur. Ludzie zawsze szukają nowych wzorów, jak kiedyś mężczyźni u zbójników, a kobiety w dworach – tłumaczy Franciszek Bachleda-Księdzularz.

– To prawda, że zwyczaj noszenia regionalnych strojów odżywa dziś na Orawie, w Beskidzie Żywieckim czy Śląskim. Ale nigdzie nie jest taką oczywistością wypływającą z wewnętrznej potrzeby jak na Podhalu –mówi Stanisława Trebunia-Staszel. Ostatnio wydała pasjonującą książkę „Śladami podhalańskiej mody”, skąd pochodzi wiele zamieszczonych tu informacji. – Jedno mnie tylko martwi – dodaje. – Jak się ma dutki, to strój uszyć czy kupić łatwo. Gorzej jest z gwarą. Zanika, bo młodzi górale już nie rozmawiają nią z dziećmi. A tylko gwarą można oddać ducha naszej kultury.

m.bartosik@gk.pl

Ile to kosztuje

Strój męski

cucha (okrycie wierzchnie z sukna narzucane na ramiona, sięgające do kolan) 500–2000 zł;
kamizelka 80 zł;
kapce (zimowe buty z sukna) 300–400 zł;
kierpce 300–400 zł;
kapelus 100 zł;
piórko do kapelusa z orła lub kondora 200–500 zł, z cietrzewia 600 zł;
kostki (muszelki do kapelusza) 100–150 zł;
kosula 150–250 zł;
spinka do kosuli 150–500 zł;
kozuch 800–1500 zł;
oficerki 400–500 zł;
portki 500–1000 zł;
serdok 700–1500 zł.

Strój damski

bluzka 250–400 zł;
fartuch 80–100 zł;
gorset 100–450 zł;
kapce 400 zł;
kierpce 200–300 zł;
korole z czerwonego koralowca 5–10 tys. zł, z koralowca białego barwionego na czerwono 350–1000 zł, z plastiku 150–200 zł;
kosula do gorsetu 100–250 zł;
kozuch 1000–1500 zł;
kulcyki 300–1000 zł;
pierzcionek 300–500 zł;
serdok 700–1200 zł;
spodnica haftowano 250–350 zł;
spodnica tybetowa 250–500 zł;
sol tybetowy z frędzlami 450–700 zł;
torebka ze skóry 250–300 zł.




•  kom   Zgłóś moderatorowi do usunięcia
 ~jola      18:45 Wt, 12 Sty 2010
piknie,:-)





«« Powrót do listy wiadomości


 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    18378





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024