Ratownicy powracają z Himalajów. Pokonały ich pogoda i śmierć Morawskiego.
Siedmiu ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy pod koniec marca wyruszyli na podbój ośmiotysięcznika Dhaulagiri (8167 m n.p.m.), czyli „Białej Góry”, wraca do Zakopanego. Zrezygnowali ze zdobycia szczytu.
– Z uwagi na prognozy pogody i margines czasu, jaki pozostał nam na działalność, nie planujemy już kolejnych wyjść i tym samym kończymy wyprawę – donosi Tomasz Witkowski, jeden z uczestników polskiej wyprawy. – 5 maja planujemy likwidację bazy i rozpoczęcie karawany powrotnej. W Kathmandu będziemy 8 maja wieczorem. Stąd ratownicy wrócą do Polski.
To miała być wyprawa stulecia. Siedmiu ratowników TOPR postanowiło zdobyć siódmy szczyt świata, Dhaulagiri w Himalajach, i w ten sposób uczcić rocznicę 100-lecia Pogotowia. Z kierownikiem Ryszardem Gajewskim 23 marca wylecieli z Warszawy do Kathmandu Maciej Pawlikowski, Roman Mazik (lekarz), Tomasz Witkowski, Edward Lichota, Grzegorz Bargiel i Andrzej Mikler.
– Moim marzeniem jest, abyśmy wszyscy zdobyli „Białą Górę” – mówił tuż przed wyjazdem Gajewski.
Jednak od początku ratowników chyba prześladował pech. Już w Kathmandu mieli problemy z załatwieniem formalności. Ledwo wyruszyli z karawaną, pogoda się gwałtownie załamała, a tragarze zbuntowali.
– Większość 80 tragarzy nie chce iść dalej ze względu na złe warunki atmosferyczne – pisał w e-mailu Maciej Pawlikowski.
– Dojście do bazy głównej jest w głębokim śniegu do pół uda. Negocjacje z tragarzami trwały około dwóch godzin. Część tragarzy pozostała. Dodatkowo zaangażowano kilka osób z miejscowej ludności. Niestety, gdy karawana dotarła do bazy (4800 m), pogoda zaczęła się psuć. Mimo porywistego wiatru, wyjątkowo intensywnych opadów śniegu, burz śnieżnych, dużego zagrożenia lawinowego i konieczności poręczowania niemal na całej trasie ratownikom udało się założyć obóz trzeci na wysokości 7400 m. Stamtąd miał rozpocząć się atak na szczyt. Ostatecznie jednak 1 maja uczestnicy postanowili wycofać się spod Dhaulagiri, choć ich stan fizyczny nie był najgorszy. Jak podkreśla ich lekarz Roman Mazik, poza dolegliwościami typowymi dla takiej wysokości – niegroźnymi odmrożeniami palców u nóg, suchym męczącym kaszlem, kłopotami ze snem i łaknieniem oraz osłabieniem – cała siódemka czuła się stosunkowo dobrze.
Nikt nie potrzebował antybiotyku, u nikogo nie wystąpił obrzęk mózgu czy płuc ani też gorączka.
– Niewątpliwy wpływ na przebieg wyprawy miały dramatyczne wydarzenia z 8 kwietnia – mówi Roman Mazik. – Działający niezależnie od naszej wyprawy, w zespole z Peterem Hamorem, Piotr Morawski wpadł do głębokiej szczeliny tuż poniżej obozu I. Towarzyszącemu dwie osoby nie mogły go wydobyć, udało się to po dotarciu naszej grupy do miejsca wypadku, po 3 godzinach. Piotr nie wykazywał już oznak życia, reanimacja była nieskuteczna. Pochowaliśmy Piotra w szczelinie po ustaleniach z rodziną.
Jak dodaje lekarz, od tej tragedii w zespole dało się zaobserwować zdecydowany spadek nastrojów, osłabienie „ciągu w górę” i tendencje zachowawcze w działalności. Ratownicy próbowali jeszcze założyć obóz trzeci.
– Niestety po dojściu do wysokości 7250 m nie udało się po raz kolejny założyć obozu trzeciego. Po 4-dniowej działalności w górze 1 maja zeszli do bazy – wyjaśnia Witkowski.
– Może zabrakło determinacji, a może zostaliśmy uchronieni przed stratami – mówi Mazik. – W ataku szczytowym, w którym teoretycznie mogliśmy brać udział, zaginął Mehdi z Iranu, odmrożeń doznali Czech i Koreańczyk.
Ratownicy cali i zdrowi wracają więc do Zakopanego.
Halina Kraczyńska
Dhaulagiri
„Biała Góra” – pokryta wiecznym śniegiem, nie jest łatwym przeciwnikiem.
Ten siódmy co do wysokości ośmiotysięcznik jest szczytem wymagającym, trudnym i kapryśnym, stąd rzadko atakowanym. Z tego to powodu był dopiero przedostatnim z ośmiotysięczników, na który wszedł człowiek. Zdobyty został 13 maja 1960 r. przez wyprawę szwajcarską. 23 maja 1960 „Białą Górę” zaatakował kolejny zespół, w którym znajdowali się dwaj Polacy: ratownik Jerzy Hajdukiewicz z Zakopanego i Adam Skoczylas z Krakowa. W drodze na Dhaulagiri zginęło wielu himalaistów.